Sophie Clemons
Wiek : 25 Zawód : pilot wycieczek Skąd : Los Angeles Liczba postów : 86 Data dołączenia : 06/10/2013
Ekwipunek : butelka wody, kaszmirowy szal, ładowarka do telefonu z długim kablem
| Temat: Sophie Clemons Sro Paź 09, 2013 8:35 pm | |
| Sophie na lotnisko nie jechała sama, ani nie korzystała z taksówki. Ostatnie dni spędzając w mieszkaniu znajomych, poznanych w czasie swych wakacji, teraz mogła cieszyć się ich towarzystwem. Tak strasznie wszyscy żałowali, że pobyt blondynki już się kończy i musi wracać. Obowiązki jednak dziewczynę wzywały. Praca w biurze podróży czekała i głupotą byłoby, gdyby Sophie ją odrzuciła dla kilku dodatkowych dni pobytu w Australii. Chociaż byłoby to czymś wspaniałym. - Zostań jeszcze jeden dzień, przecież bilet można przebukować. Wysoki mężczyzna ostatni raz zagrodził dziewczynie drogę do wnętrza lotniska. Próbował tego samego przy wyjściu z domu oraz podczas wsiadania do samochodu, co tylko utrudniało pannie Clemons pożegnanie. I chociaż zbywała to tylko śmiechem i kiwaniem paluchem przed nosem nowego przyjaciela, to jednak zdecydowanie miała ochotę na posłuchanie towarzysza. Teraz zaś tylko pokręciła głową i przemknęła pod jego wyciągniętym w bok ramieniem. Ledwo plecak nie spowodował jej upadku. - Miałam lecieć już wczoraj! Na pięcie się obróciła, by spojrzeć na sprawców swego opóźnienia. Długowłosa szatynka uśmiechała się od ucha do ucha, obserwując próby swego młodszego brata. Czy aby napewno próbował zatrzymać Sophie jedynie z czysto przyjaznych pobudek? Puściła oczko blondynce i ruszyła za nią, poganiając brata, który miał ochotę załamać ręce. Sophie zaś skierowała w stronę bramek, za które mogli przejść jedynie podróżni. Czas był nieubłagany a pożegnanie ostateczne. Dziewczyna popatrzyła na przyjaciół i popatrzyła na nich ze wzruszeniem. Energiczny i pełen wrażeń pobyt tutaj był w dużej mierze ich zasługą. Był im wdzięczna za wszystkie opowieści, wycieczki i przede wszystkim za troskę o jej dobry humor. Chociaż zapewne cała trójka nawzajem zarażała się optymizmem. Sophie uściskała przyjaciół, dziękując po raz setny za wszystko i złożyła na taśmę swój bagaż. Przechodząc przez bramkę, jeszcze raz pomachała towarzyszom i skierowała się do samolotu. Rozdarta między tęsknotą za rodzicami, a chęcią pozostania w tym miejscu, na pokład samolotu weszła nieco zamyślona, co w pierwszym momencie skutkowało zagubieniem się pośród tych wszystkich fotel. A miła steawerdesa przecież jasno wskazywała gdzie Sophie ma iść. Dziewczyna usiadła na miejscu i z uśmiechem spojrzała na dziewczynę obok. Może miejsca nie były najwygodniejsze, ale przynajmniej miała za sąsiadkę dziewczynę w podobnym wieku. Sophie stwierdzić musiała, że na pewno przyjdzie jej miło porozmawiać w czasie podróży. Nie przepowiedziała jednak, że nie długo po starcie samolotu dziewczyna obok zaśnie. I nawet nie zauważając, że prowadziła bardziej monolog niż dialog, mogła żałować, że nie będzie mogła nikogo już pozaczepiać. Przecież o wiele lepiej mija podróż przy rozmowie! Może dlatego siedzieć w miejscu jej się nie chciało a wynik powrotu z ubikacji, by tylko rozprostować nogi, mile ją zaskoczył. Oblanego wodą mężczyzny chyba na początku niezbyt. Ale tak to jest jak się idzie nie tą stroną, którą powinna. Sophie mogła tylko przeprosić kilka razy za niefortunny wypadek, a następnie z chęcią wdać się w rozmowę. A może ją zapoczątkować? Zgodnie ze stwierdzeniem nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, rozmowa ze starszym mężczyzną była całkiem ciekawym przeżyciem. Może nie zbudzili śpiącego rudzielca, rozmawiając nad nim? Mogły to zrobić na pewno pierwsze turbulencje, które także przerwały rozmowę. Sophie poczuła jak serce podchodzi jej do gardła, chociaż to co miało dziać się za chwilę, było o wiele czymś gorszym... |
|
Mistrz Gry just chillin' killin'
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 28/09/2013
| Temat: Re: Sophie Clemons Pią Paź 11, 2013 9:03 am | |
| Sophie, dobrze, że zdążyłaś zapiąć pasy, inaczej podzieliłabyś los większości osób z Twojego rzędu, po prostu wyssanych w powietrze w momencie rozpadu samolotu. Los jednak oszczędził Ci widoku rozrywanych zwłok - straciłaś przytomność niemalże od razu, uderzona w głowę spadającym bagażem podręcznym. Budzisz się NA PLAŻY, W ŚRODKU WRAKU, leżąc na podłodze. Nie możesz otworzyć oczu, powieki są sklejone zaschniętą mazią, prawdopodobnie krwią. Czujesz pulsujący ból głowy, jest Ci niedobrze, kręci Ci się w głowie. Gdy uda Ci się otworzyć oczy (oczywiście po przemyciu ich czymś)...także nie zobaczysz za wiele, w powietrzu unosi się kurz i pył. Słyszysz ciche jęki, trzaski samolotu i dziwne pogwizdywanie wiatru. Nie to jest jednak najważniejsze - Twoja prawa noga została przygnieciona drzwiami ewakuacyjnymi. Żeby je przesunąć potrzebowałabyś pomocy DWÓCH OSÓB. Nie czujesz swojej nogi, nie możesz także poruszać palcami u stóp. Znajdujesz się w środku wraku, leżysz na podłodze, Twoja kończyna przygnieciona jest drzwiami ewakuacyjnymi. MOŻESZ wołać o pomoc, NIE MOŻESZ się poruszyć, nawet odrobinę. NIE WIDZISZ wyrwy w samolocie, tylko słońce lekko prześwieca przez podziurawiony dach samolotu, grożący rzecz jasna zawaleniem. |
|