Jakub Polański ubrany w swój czysty mundur z białą koszulą z przypiętymi pagonami na każdym jego ramieniu, w ciemnym krawacie i oczywiście nie mogło zabraknąć czapki pilota wraz z okularami przeciwsłonecznymi na nosie ruszył do odprawy swojego kolejnego lotu witając się po drodze skinieniem głowy i z szczerym uśmiechem na twarzy swoich współpracowników. Każdy witał go serdecznie i radośnie. Cieszyli się, że w końcu Polański był z nimi. Po raz kolejny będą mogli z nim lecieć i potowarzyszyć w jego pracy. Kuba właśnie dziś miał odbyć swój pierwszy lot po długim dość urlopie, bo aż miesięcznym. Szkoda, że nie pomyślał o wykorzystaniu urlopu jeszcze przed rozwodem. Może jakoś uratowałby małżeństwo? Tego się już chyba nigdy nie dowie. Stracił całą swoją rodzinę. Żonę, córkę, dosłownie wszystko. Zostało mu tylko latanie. Córka nie chce go znać. Zresztą wcale jej się nie dziwi. Zniszczył wszystko i to od samego jej urodzenia. Tak właściwie nie znała swojego ojca. Za to poznała bardzo dobrze swoją matkę, przy której teraz wolała zostać niż przy ojcu. Nie wiedział czy kiedykolwiek odzyska z nią kontakt. Za bardzo pochłonęła go praca to fakt, ale i tak znów do niej wraca. Z tymi myślami doszedł do miejsca gdzie mógł zostawić swój bagaż, który poleci wraz z nim. Miał tam swoje najpotrzebniejsze rzeczy. W końcu miał zostać parę dni w Los Angeles zanim wyruszy w kolejny lot. Jednak zanim odłożył swój bagaż na odpowiednie miejsce wyjął z niego swój identyfikator, który szybko założył na szyję i portfel. Otworzył go sprawdzając czy aby na pewno ma w nim wszystko co potrzebne. Jego wzrok zatrzymał się dłużej na zdjęciu ślicznej małej buzi, Julii. Była to jego córka, której zdjęcie zawsze trzymał przy sobie. Mała miała już dziesięć lat, a on nie wiedział kiedy to minęło i tak właściwie jej nie znał. Nie spędzał z nią zbyt dużo czasu. Jedno było pewne kochał ją całym swoim sercem. W końcu włożył portfel do swojej kieszeni i odłożył bagaż na odpowiednie miejsce i odszedł z tego punktu. Ruszył dalej do swojego celu, do odprawy. Gdzie czekało go małe zamieszanie dzięki któremu musiał trochę poczekać aż dostał odpowiednie papiery przygotowane na ten lot. Z zamieszania wywnioskował, ze są problemy techniczne z biletami, ale pewny, że szybko to rozwiążą otrzymawszy odpowiednie papiery poszedł prosto już do samolotu.
Airbus 330-300, 165 miejsc zaczął czytać papiery będąc już w swojej kabinie, w której miał spędzić kolejne parę godzin swojego życia. Po raz kolejny jak przed każdym swoim wylotem zaczął sprawdzać wszystkie dane na temat samolotu ucząc się ich niemal na pamięć. Następnie przejrzał wszystkie możliwe wskaźniki, dzięki którymi wszyscy mieli przeżyć ten lot. Aż w końcu kabina zapełniła się kolejnymi pilotami, którzy w jego pracy też byli ważni. W końcu co by bez nich główny pilot zrobił? Niemalże nic. To oni robili za niego części rzeczy. Każdy w tej kabinie był ważny równie tak samo jak i on sam. W środku od razu zrobił się szum przez często słowa wypowiadane do innych. Kuba lubił tę atmosferę tuż przed wylotem. Aż w końcu dostali informację, że wszyscy pasażerowie byli na swoim miejscu. Jakub spojrzał na zegarek na jego lewym nadgarstku. Godzina 9:07, cóż trochę opóźniony lot, ale dolecą na czas był tego pewny. Połączył się jeszcze raz z wieżą sprawdzając czy pogoda jest na pewno odpowiednia.
Bez wietrznie, temperatura na zewnątrz wynosi 21 stopni. Leć ile sił w nogach! Te słowa usłyszał od mężczyzny z wierzy. Zaśmiał się pod nosem na te słowa i nakazał puścić pasażerom film i słowa pouczające co mają teraz robić. Jak zapiąć pasy i wszystkie inne niezbędne rzeczy. A on w tym samym czasie zaczął powoli uruchamiać maszynę. Rozmowy w kabinie ucichły, co nie znaczy, że zamilkli tam wszyscy jak grobowe deski.
-Witajcie moi mili pasażerowie. Z tej strony Jakub Polański i polecę z Wami do Los Angeles. Rozsiądźcie się wygodnie w fotelach i ruszamy. - odezwał się tymi słowami do mikrofonu, który przed chwilą założył sobie na ucho. W jego głosie można było wyczuć szczery uśmiech wywoływany radością ponownego wyruszenia w lot. Tak właściwie nie wiedział po co wziął urlop po rozwodzie skoro tak na prawdę dopiero teraz poczuł, że żyje na nowo. Umiejętnie wzniósł samolot w górę. Lot był spokojny i taki jak zawsze. Raz na jakiś czas pasażerowie mogli usłyszeć po raz kolejny jego głos, który zawsze był wesoły i pozytywnie nastawiony do ich wszystkich. Aż w końcu opuścili Australię o czym znów powiadomił wszystkich. Lot przebiegał zgodnie z planem. Atmosfera w kabinie była taka sama jak przy każdym innym locie. Za nim stewardessy dbały o swoich pasażerów jak o własne dzieci i nic nie wskazywało na to, że lot miałby zakończyć się gdzie indziej niż w Los Angeles.
Spokojny lot obudziły dopiero niespodziewane turbulencje. Jakub zaniepokoił się nieco tym co się zaczęło dziać, bo w tej chwili zazwyczaj nic takiego nie nadchodziło. Szybko zaczął sprawdzać wszystkie parametry i próbował uspokoić samolot. Jednak po paru minutach uspokoiło się i jak później dowiedział się łącząc się po raz kolejny z wieżą, że był to tylko wiatr. A lot mógł trwać spokojnie przez kolejne minuty.
Po jakimś czasie ujrzał pojawiające się nagle naprzeciw samolotu wyładowania atmosferyczne. Każdy w kabinie został postawiony na baczność. A sam Kuba próbował połączyć się z wieżą z pytaniem co się dzieje. Jednocześnie próbował zapanować nad samolotem omijając jakimkolwiek sposobem burzę, która już nadchodziła na nich wielkimi krokami. Nie wierzył w to co widzi przez okno. Najchętniej zasłoniłby je, zamknął oczy cokolwiek. Ale nie mógł tego zrobić musiał ratować wszystkich na pokładzie. Jednak bez skutku były jego starania. Patrząc na kolejne wskaźniki na panelu przed nim coraz szybciej kolejne liczniki pokazywały w szybkim tempie coraz to nowe liczby. Wszystko oszalało dosłownie. Po chwili coraz to kolejne alarmy zaczęły się przed nim zapalać. Nawet te dźwiękowe. Jakub miał mętlik w głowie. Po raz pierwszy w jego życiu maszyna nie chciała się go słuchać. Zapanowała panika w kabinie. Już nikt nie odważył się rzucić kolejnym żartem rozśmieszając przy tym wszystkich wokoło. Było słychać tylko panikę i co chwilę głos Jakuba, który po raz kolejny próbował połączyć się z wieżą, która na pewno mogła by mu pomóc. Niestety ani razu nie usłyszał odpowiedzi.
Za wszelkie błędy bardzo przepraszam, ale w życiu nie pisałam tak krótkiego tekstu tak długo... :C