KARTA POKŁADOWALot nr 815, Oceanic Airways, Sydney - Los AngelesDane pasażera: Imię i nazwisko: Cassidy Blathen
Data i miejsce urodzenia: 24 kwietnia 1990, Willmar MN
Miejsce zamieszkania: Los Angeles
Zawód: Wokalista w zespole rockowym, czasami pisze różne artykuły do gazet
Kwestionariusz podróżny:
Klasa przelotu: ekonomiczna
Miejsce przelotowe: K26
Cel podróży: na odwyk w miejscu, które poleciła mu przyjaciółka
Podróżował/a z: z przyjaciółką
Kwestionariusz osobowy:
Wygląd: Cass sądzi, że wygląda zupełnie przeciętnie, ale kilka osób z jego otoczenia jest zdania, że ma kilka cech wyglądu, które sprawiają, że wyróżnia się na tle innych. W jego wzroście na pewno nie ma nic szczególnego, mierzy sobie bowiem dokładnie metr siedemdziesiąt trzy, co stawia go na cienkiej granicy pomiędzy określeniem „średniego wzrostu” a „niski”. Jest szczupłej, naprawdę bardzo szczupłej budowy, na którą można by zwrócić uwagę, gdyby nie fakt, że wystające żebra Cass stara się ukrywać poprzez wizyty na siłowni i wypracowywanie mięśni. Być może czasami wygląda na wypłosza, ale właśnie przez te godziny na siłowni potrafi dobitnie pokazać, że to złudne wrażenie. Cerę ma bladą, przeraźliwie bladą, co ciemne włosy i ciemniejszy kolor ubrań, jakie zwykle zakłada, bardzo podkreślają i to jest pierwsza rzecz, która zwraca na niego uwagę. Drugą jest wyjątkowa barwa oczu; intensywny odcień wiosennej zieleni, sprawiający, że jego spojrzenie nabiera wręcz boleśnie przenikliwego charakteru, jakby był w stanie zajrzeć w głąb człowieka. Wiele osób mu mówiło, że czuje się nieswojo, kiedy wpatruje się w nich dłuższą chwilę. Bardzo długo nie mógł się pozbyć dziecięcych rysów twarzy, co zawsze go denerwowało. Wyraźnie zarysowana linia żuchwy pojawiła się zaledwie dwa lata temu, choć niektórzy dalej twierdzą, że ma w wyglądzie coś z dzieciaka. Lepiej jest jednak mu tego nie mówić.
Charakter: Niepokorny. Jeśli ktoś chciałby, żeby określił się w jednym słowie, to chyba właśnie tego przymiotnika by użył. Cass nie tyle co nie lubi, ale po prostu nienawidzi podporządkowywać się innym. Jest to kompletnie sprzeczne z jego naturą, nie znosi on bowiem wykonywać czyiś rozkazów czy działać zgodnie z jakimiś zasadami i może przez to zawsze jest z nim tyle problemów. Lizzy i Jon nie mogli sobie z nim poradzić, ponieważ co tylko mu kazali wykonać, co akurat nie podpasowało chłopakowi, to może i owszem, wykonywał to, jednak w sposób zupełnie sprzeczny z tym, czego oczekiwali rodziciele. Dodatkowo, za każdą karę, jaką przez to na niego nałożyli, Cassidy po prostu złośliwie się mścił, czym wprawiał matkę i ojca we wściekłość. Och, ile brunetowi sprawiało przyjemności doprowadzanie ich do skraju nerwowej wytrzymałości! Chłopak zawsze dostrzegał w nich same wady. Może i owszem, chcieli się o niego troszczyć, ale to tylko dlatego, że pragnęli go sobie podporządkować. Widział w nich osoby nastawione wyłącznie na zarabianie pieniędzy i czujące się lepsze od innych z powodu tego, że ich majątek był znacznie wyższy, niż majątek przeciętnego mieszkańca Willmar. W pewnym momencie zaczęli się nawet uważać za jakąś elitę, do której należeli co bogatsi w mieście, a biedniejszych traktowali z góry. Cass już jako ośmiolatek postanowił sobie ostry bunt przeciwko rodzicom, a w miarę dorastania tylko się w nim utwierdzał, dlatego w pewnym momencie z osoby złośliwej zaczął stawać się po prostu chamską. A z czasem weszło mu to w krew i niemiły stał się dla wszystkich. Ale nie róbmy też z niego takiego potwora, tę złośliwą stronę swojej osobowości (chyba nie ma innej, ale to nieważne) innym pokazywał tylko wtedy, kiedy czymś mu się narazili (o co w sumie nie jest trudno).
Cass z pozoru jest całkowicie obojętny na wszystko, co go otacza. Nic bardziej mylnego. Wystarczy lepiej go poznać, by się przekonać, że jest inaczej. W środku chłopaka zawsze siedzi wiele emocji, tylko on po prostu ich nie okazuje, a przynajmniej usilnie się stara. To znaczy, zazwyczaj ich nie okazuje, bo kiedy zachce mu się być złośliwym (a chce mu się właściwie zawsze), to wtedy wyraźnie widać złośliwe iskierki w oczach i diabelski uśmieszek. Od razu wiesz, że coś knuje. A lubi knuć i robi to chyba zbyt często. Rozmaite emocje da się zauważyć również wtedy, kiedy po prostu czymś się go zdenerwuje, co wcale takie trudne nie jest, gdyż, wbrew pozorom, jest bardzo nerwowy.
To typ samotnika, jego usposobienie przypomina nieco kota – jest indywidualistą i zawsze chodzi własnymi ścieżkami, woli spędzać czas z dala od ludzi. Nie zamierza się przed nikim płaszczyć, żeby mu się przypodobać, zna swoją wartość, ma własny honor i dumę. Robi sobie przez to niemało problemów, ale nie zamierza się zmieniać.
Warto jest też wspomnieć, że mimo wszystko Cass nigdy nie uważał się za lepszego od innych (kiedy jeszcze mieszkał z rodzicami) tylko dlatego, że ma więcej pieniędzy. Nigdy nie zadzierał nosa. Jeśli jest niemiły, to jest taki dla wszystkich, bez względu na ich majątek czy pochodzenie. Ludzi mierzy miarą ich czynów, nie zarobków.
Chociaż stara się robić za twardziela, którego nic nie rusza i który ma wszystko i wszystkich w dupie, nie potrafi przejść obojętnie obok ludzkiej (choć nie tylko ludzkiej) krzywdy. No nie potrafi i już. A to pomoże przejść babci na drugą stronę ulicy, a to zaniesie nieznanej kobiecie ciężkie zakupy na ostatnie piętro wysokiego budynku, a to zaopiekuje się rannym kotem, psem… Bardzo uważa na to, żeby go ktoś przypadkiem podczas takich aktów miłosierdzia nie zobaczył. Straciłby… no, reputację.
Ale, ale, Cass’a też da się lubić! Trzeba go tylko dobrze poznać i nie zniechęcać się na początku. Przy pierwszym poznaniu z całą pewnością pokaże ci, że ma cię w dupie, będzie cię traktował obojętnie, może nawet spróbuje cię zbyć, ale gdy będziesz cierpliwym, możesz sporo zyskać. Jeśli Cassidy cię polubi, z całą pewnością będziesz o tym wiedział. Gdy już się przed tobą otworzy, poznasz, że całkiem z niego wesoły chłopak, a przyjaciel naprawdę oddany i lojalny, mimo tego, że specyficzny.
Biografia: Jonathan Blathen od zawsze był amantem. Po prostu się nim urodził i wszyscy myśleli, że do końca swoich dni już taki pozostanie. Wieczny kawaler. Dlatego wielkim zaskoczeniem dla jego znajomych było, kiedy znienacka oznajmił, że oświadczył się Lizzy Bancroft, młodszej od siebie o 11 lat ambitnej dziennikarce. Ślub wzięli parę miesięcy później. Jon uznał, że w swoim czterdziestopięcioletnim życiu przeżył już wystarczająco wiele i nadszedł w końcu czas na założenie rodziny. Ale po kolei. Zaraz po skończeniu liceum przeprowadził się najpierw do Nowego Jorku, gdzie ukończył studia, a później do Waszyngtonu. Pracował m.in. dla New York Time’sa, pisał przemówienia dla polityków i stał się bardzo cenionym dziennikarzem. Niektórzy jednak zarzucają mu (i mają rację), że jest zbyt łasy na pieniądze, a przez to czasami pakuje się w sprawy, którym nie potrafi do końca podołać. Lizzy poznał przypadkiem. Po latach spędzonych w Nowym Jorku i stolicy, gdzie dorobił się kariery i majątku, postanowił odwiedzić rodzinne miasteczko. Zauroczył się właściwie od razu, kiedy tylko zobaczył Bancroft siedzącą pod rozłożystym drzewem i piszącą coś zawzięcie w notatniku. Od słowa do słowa, przez spotkania, pocałunki, niecierpliwe ściąganie z siebie ubrań… przy sobie znowu poczuli się, jakby byli w liceum. Jon specjalnie dla niej co jakiś czas pojawiał się w Willmar, czasem zabierał ją ze sobą Waszyngtonu. Decyzje o oświadczynach i ślubie podjęli wtedy, kiedy okazało się, że Lizzy jest w zupełnie nieplanowanej ciąży.
Ona pragnęła wychowywać swoje dziecko w rodzinnym mieście. Jako że miała silny charakter, mocno i nieustępliwie postawiła na swoim - Jon nie miał wyboru, posłuchał żony. Wkrótce po przeprowadzce otrzymał w spadku (przejętym z opóźnieniem) lokalną gazetę. Jego rodzice zmarli parę lat wcześniej i chcieli, żeby ich syn kontynuował rodzinną tradycję, jednak wtedy jeszcze nie chciał o tym słyszeć, za bardzo go pochłonęło życie w stolicy. Teraz już nic nie stało na przeszkodzie ku temu, dlatego Jon wkrótce został nowym właścicielem. Tradycji stało się zadość. Mimo to nie został redaktorem naczelnym swojej gazety. Nadal otrzymywał propozycje napisania artykułów dla NYT czy różnych przemówień dla polityków i wolał skupić się na tym.
Parze urodził się chłopiec. Lizzy uparła się, żeby go nazwać najbardziej kretyńskim (późniejszym zdaniem chłopaka) imieniem świata – Cassidy. Dla Cass’a najgorsze jest to, że jego imię noszą zarówno chłopcy, jak i dziewczyny, jednak ze sporą przewagą tych drugich. Brunet nienawidzi swojego pełnego imienia i jeśli ktoś nie chce niepotrzebnie wyprowadzać go z równowagi, niech lepiej zwraca się do niego po prostu Cass.
Rodzice ułożyli konkretny plan, na jakiego człowieka go wychowają i co będzie robił w przyszłości, jednak chłopak wyraźnie miał, i ma do tej pory, swoje zdanie na ten temat. Oboje planowali poświęcić dużo czasu na wychowanie dziecka, lecz nie do końca im to wyszło. W zasadzie to w ogóle im to nie wyszło. Ciągle zajęci swoją pracą, zdecydowanie zbyt mało czasu przeznaczali na Cassidy’ego. Byli zbyt zaabsorbowani powiększaniem majątku. Czas zabierało im pisanie artykułów, przeprowadzanie wywiadów i pojawianie się na wystawnych bankietach, zaczęli też inwestować w różne rzeczy. Nie chcieli z niczego rezygnować, dlatego rzadko kiedy znajdowali wolną chwilę dla syna.
Jeśli chodzi o dzieciństwo Cass’a… Pozbawiony opieki rodziców czy chociażby nianiek, postanowił osobiście zająć się swoim wychowaniem. Zawsze o wszystkim to on decydował, sam sobie ustalał zasady i wytyczał granice. Kiedy matka z ojcem zorientowali się, że powinni jakoś wpłynąć na syna, już było za późno, nie zdołali mu w żadnej kwestii przemówić do rozumu.
Zawsze mieli z nim problemy, zawsze było coś nie tak… To ich najczęściej z pozostałej części rodziców dzieci z klasy Cassidy'go wzywano do szkoły. Wtedy nazywano go nieokrzesanym. Wraz z wiekiem kłopoty tylko narastały; oprócz skłonności do pakowania się w kłopoty, uwielbiania robić innym na złość oraz łamania wszelkich zasad i zastępowanie ich swoimi, doszło jeszcze tak zwane „złe towarzystwo”, dzięki któremu stał się jeszcze tylko bardziej nieokrzesany. Chłopak okazał się być istnym utrapieniem, nici wyszły z planu wychowania sobie idealnego, posłusznego syna, który będzie spełniał marzenia rodziców.
Lizzy i Jon pragnęli, by Cass po ukończeniu szkoły poszedł na studia… ale nic z tego, nie to mu w głowie było. Owszem, na studia może i by poszedł, ale na pewno nie na takie, na jakich widzieliby go rodzice (medycyna, prawo, politologia…). W ostateczności wyszło na to, że na żaden kierunek się nie wybrał, za to zamarzyło mu się założenie zespołu. W związku z tym bez pożegnania wyjechał z domu, zostawił tylko krótki list. Dom opuścił po kryjomu, bowiem obawiał się, że ojciec będzie chciał zatrzymać go za wszelką cenę. I nie pomylił się, bo Jon od razu zaczął go szukać, chcąc nakłonić do powrotu – chciał zrobić z niego dziennikarza, by po jego śmierci mógł samodzielnie poprowadzić gazetę. Poszukiwania niewątpliwie utrudniał mu fakt, że przez pierwsze parę miesięcy Cass błąkał się bez większego celu po różnych miastach USA. Ostatecznie zatrzymał się w Los Angeles. Łapał się różnych prac dorywczych i uparcie odmawiał spotkania czy chociażby porozmawiania przez telefon z ojcem. Jonathan postanowił spróbować przypodobać się synowi po raz ostatni, co jakiś czas zasilając jego konto gotówką. Cassidy nie chciał tych pieniędzy, dlatego wytrwale przez długi czas nie tykał niczego, co przysłał mu ojciec, przez co odłożyła mu się na koncie zadowalająca suma.
W Los Angeles poznał Lily, starszą od niego o 4 lata dziewczynę, z którą bardzo szybko się zaprzyjaźnił. To ona powiedziała mu o pewnym zespole rockowym poszukującym wokalisty – jego częścią stał się bardzo szybko, na pozostałych członkach duże wrażenie zrobiła siła i brzmienie jego głosu. Radzili sobie zaskakująco wręcz dobrze, po kilkunastu miesiącach nagrali swoją pierwszą płytę, zaczęli otrzymywać propozycje koncertów poza LA, wzięli udział w trzech festiwalach piosenki, z czego jeden nawet wygrali. Wszystko rozwinęło się w tempie niemalże błyskawiczym, ale i całkiem szybko znacząco zwolniło. W zespole wszyscy brali narkotyki, w tym środowisku była to rzecz powszechna. Jednakże tylko Cass pogrążył się w uzależnieniu tak głęboko, że w pewnym momencie naćpany chodził prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wtedy Lily postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zarządziła, że ma koniecznie udać się na odwyk. Siła jej perswazji była tak mocna, że Cassidy w końcu na to przystał i zgodnie z jej poleceniem udał się do specjalnego ośrodka w Sidney - Lily chciała, by znalazł się naprawdę daleko od Los Angeles. Towarzyszyła mu w podróży, nieustannie zapewniając go o słuszności swojej decyzji. Pochodziła z Sidney, dlatego też noc poprzedzającą udanie się na odwyk spędził w jej rodzinnym domu, którego wyjątkową, ciepłą atmosferę, jakiej sam nigdy nie doświadczył, zapamięta chyba do końca życia.
W Australii spędził pół roku, lot nr 815 ma być jego tryumfalnym powrotem do przerwanej na krótko kariery wokalisty. W podróży powrotnej również ma mu towarzyszyć Lily, która pomimo tego, że zostawiła w USA narzeczonego, przez cały czas trwania odwyku nie wyjechała z Sidney.
Informacje zdrowotne: CZY ZGADZASZ SIĘ NA:
1. silne urazy [np. złamania, głębokie rany] {tak}
2. lekkie urazy [np. zwichnięcia, skręcenia] {tak}
3. otępienie jednego ze zmysłów {tak}
4. tymczasowa utrata jednego ze zmysłów {tak}
5. trwała utrata jednego ze zmysłów {nie}
6. utrata jakiejś części ciała {nie}
7. wpływ na psychikę (np. amnezje, omamy) {tak}
8. choroby [różnego typu] {tak})
Dodatkowe informacje: - warto jest powiedzieć co nieco o orientacji chłopaka. Oficjalnie jest biseksualny, ale… to nie do końca jest prawdą. Niepokojącą rzecz, a mianowicie taką, że jego zainteresowanie dziewczynami spada, za to kolegami rośnie, zauważył w wieku dwudziestu lat. I wcale mu to się nie spodobało. Na początku ignorował to, wmawiał sobie, że tylko mu się wydaje. Wplątywał się wtedy w różne romanse z całą masą dziewczyn. Jednak brak podniecania płcią przeciwną z każdym miesiącem stawał się coraz wyraźniejszy, co bardzo go frustrowało. W sumie frustruje do tej pory. Oficjalnie, dla pójścia ze swoim sumieniem na kompromis, uznał, że jest biseksualny, choć w rzeczywistości, i ma tego świadomość, jest całkowicie homoseksualny. Nigdy nie był blisko z żadnym facetem i nie zamierza tego zmieniać. Nie zgadza się ze swoją orientacją. Nikomu o tym nie powiedział i nie ma w planach tego robić, podejrzeń można nabrać przez fakt, że niesamowicie drażni go temat homoseksualizmu, jeśli jest poruszany w jego obecności i jest wręcz uczulony za zbyt bliską obecność mężczyzn
- jeśli chodzi o zainteresowania, na pierwsze miejsce idzie muzyka. Ta rockowa, głównie klasyczna. Jest dla niego dosłownie wszystkim i to właśnie w niej próbuje dostrzec swoją przyszłość. Cassidy został obdarzony naprawdę ładnym, mocnym, głosem, idealnym do tego rodzaju kapeli
- przyciąga do siebie kłopoty jak magnes. Jeśli marzysz o spokojnym wieczorze/dniu, to nie myśl o tym, żeby spędzić czas z Cass’em
- lubi czytać książki, głównie thillery i powieści detektywistyczne, a jego ulubionym miejsce na to zajęcie jest jego własne łóżko
- uwielbia przesiadywać na zewnątrz, kiedy pada deszcz; uważa za ciekawe wsłuchiwanie się w krople deszczu rozbijające o napotkane przeszkody. Żeby było śmieszniej, nie znosi moknąć na deszczu, źle się czuje mając na sobie mokre, zbyt do niego przylegające, ubranie
- nie ma zbyt mocnej głowy do alkoholu, dlatego w towarzystwie obcych mu osób nie pije za dużo. Upić się pozwala sobie dopiero wtedy, gdy otaczają go osoby, którym ufa
- jeśli zależy ci na tym, żeby go szybko zdenerwować, zwróć się do niego jego pełnym imieniem
- Blathena nigdy nie zobaczysz w jasnych ubraniach. Rzeczy, w których się pokazuje, zawsze są ciemnego koloru.
- nie mówił tego rodzicom, ale wziął udział w paru konkursach literackich, które ku jego zdziwieniu wygrał i ma na swoim koncie parę napisanych artykułów. Ma talent odziedziczony po rodzicach do tych spraw, ale jeszcze nie chce się do tego przyznać – w końcu pragnie mieć jak najmniej wspólnego z Jon’em i Lizzy
- ma zwyczaj zwracania się do ludzi po nazwisku
Hollywood Undead - Delish