KARTA POKŁADOWALot nr 815, Oceanic Airways, Sydney - Los AngelesDane pasażera: Imię i nazwisko: Heather Berson
Data i miejsce urodzenia: Melbourne, 01.02.1994
Miejsce zamieszkania: Sydney
Zawód: Aktualnie bezrobotna… tudzież poszukiwaczka, barmanka, artystka, sprzątaczka, „przyjmę każdą robotę” - wszystko zależy od momentu.
Kwestionariusz podróżny:
Klasa przelotu: Ekonomiczna
Miejsce przelotowe: H25
Cel podróży: Staż w Los Angeles Times, późniejszym czasie zamiar zwiedzania Stanów
Podróżowała: Samotnie
Kwestionariusz osobowy:
Wygląd: - Widzisz tę dziewczynę? No Jezus… nie, nie tę. Ciemne, lekko kręcone włosy spoczywają jej na łopatkach. Pod okularami przeciwsłonecznymi ma mocny makijaż. Założę się, że dziś znów namalowała sobie te cudowne kreski. Kolor jej brązowych oczu jest tak samo pełny. Zgrabny nosek i wyregulowane brwi. Wysoka, ponad metr siedemdziesiąt wzrostu. Właśnie się śmieje, pokazując swoje całkiem proste i białe zęby. Dziś pomalowała usta na czerwono, jak to ma w zwyczaju. Szczupła, nawet bardzo. Luźny sweter odkrywa jej prawe ramię, ukazując lekko wystający obojczyk i ciemny stanik. Do tego krótkie szoty idealnie eksponujące szczupłe, długie nogi. Idealnie dopasowane do siebie wysokie szpilki i torba. Marzenie… Słyszałem kiedyś, że ma nawet podpisaną umowę z agencją modelek. Moim zdaniem się nadaje. Nie wiem, po kim odziedziczyła urodę, bo na pewno nie po matce. Widziałem ją, wątpię, by w młodości wyglądała tak jak ona nawet w dwudziestu procentach. Znajoma mówiła mi, że ma pionową bliznę na nadgarstku, długą na jakieś cztery, pięć centromerów. Niektórzy twierdzą, że się cięła. Nie sądzę, ale stary… żałuj, że nie widziałeś jej na plaży. Ma nawet taki śmieszny pieprzyk po prawej stronie tułowia.
- Miałeś rację. Dobra dupa ta cała Heather.
Charakter:Licząc, że Heather jest typem osoby heroicznej, gotowej do wszelakich poświęceń, by uratować pieska samotnie błąkającego się po ulicy, jesteś w bardzo dużym błędzie. Na początku należy wspomnieć, że dba głównie, wyłącznie i przede wszystkim o swój własny, osobisty i uroczy tyłek. Być może wynika to z powodu, że jest jedynaczką, a może też z przyczyny, iż nigdy nie miała się o kogo troszczyć. To samo ma się z zaufaniem, sama nie zna na siebie sto procent, więc jak mogłaby ufać ludziom, których nie ma szans poznać całkowicie. Człowiekiem, któremu stara się wierzyć (bądź ufać) jest ona sama, ale nadal trzyma mały dystans. Bardziej przywiązuje się do przedmiotów niżeli do ludzi. Rzeczy można łatwiej zastąpić i są tylko nasze. Ludzi życie potrafi bardzo szybko zabrać. Chyba coś o tym wiesz, Berson. Swoich znajomych nigdy nie określiła mianem przyjaciół i nie jest jej nigdy żal ich opuszczać. Natomiast podczas wyjazdów zawsze musi mieć ze sobą duży, ulubiony kubek.
Wszystkie przeżycia nie sprawiły, że wyzbyła się kompleksów. Nadal twierdzi, że powinna coś w sobie zmienić, nie jest idealna, jednak na pewno bardzo zakompleksiona dziewczynka to przeszłość. Nabawiła się czegoś na kształt świra odnośnie samorealizacji. Zazwyczaj jeśli się na coś uprze, zdobędzie to. Bogate dzieciaki nauczone są dostawania tego, co chcą. Heather umie dodatkowo na to zapracować.
Jeśli postanowisz ją obrazić, nie licz na nadstawienie drugiego policzka. A nawet jeśli tak zrobi (przy lepszym, bądź gorszym dniu), uważaj na swój przyszły los. Nie radziłbym spać spokojnie, ewentualnie możesz grzebać sobie już swój grób. Chyba nie widać tego po niej, ale w sabotażach, intrygach i innych tego typu grach czuje się niczym ryba w wodzie. Jak to Sydney na nią dobrze zadziałało!
Uważa, że ma niemal we wszystkim rację, a nawet jak jej nie ma, to ją ma. Przynajmniej będzie iść w uparte i kłócić się bez bardziej sensownych argumentów. Nie kryje przed kimś tego, że go nie lubi. Łapie za słówka, ironizuje. Irytuje ją także dużą ilość rzeczy - pieprzenie o globalnym ociepleniu, płakanie nad głodującymi dziećmi w Afryce, zamiast coś zrobić, czy gruchanie o miłości i pokoju na świecie. Nie żeby była zgorzkniała, ale nie należy do tych jakże uroczych i miękkich osóbek płaczących nad naturalnymi futrami i zagorzale skandujących ich nosicielki. To może dlatego, że nigdy nie bawiła się lalkami Barbie i jej normy moralne są nieco naruszone, a płakała tylko na filmach i książkach.
Czasem zastanawia się, jak można z nią wytrzymać. Niestabilna emocjonalnie, to kolejna jej cecha. Jednego dnia potrafi się śmiać, drugiego być zupełnie zdołowana. Raz nakrzyczy na kogoś bez powodu, a za godzinę wszystko sobie przemyśli i go przeprosi. Zostawia wszystko na ostatni moment, a potem nie wie, w co ma włożyć ręce. Podobno to cecha ludzi inteligentnych. Heather zdecydowanie w tym przoduje. Nienawidzi się spóźniać i dziwnym trafem udaje jej się dotrzeć na miejsce w czasie. Jak? Pomyślicie, że zdążą na autobusy. No błagam. Na nie tylko się biega. Istnieje coś takiego jak taksówki, autostop, czy inne podejrzane formy transportu.
Czasem można pokusić się o stwierdzenie, że jest ciapią. Nie widzi u siebie żadnego większego talentu, nie umie nawet gotować. Jednak na plus wyciąga fakt, iż praca jej niestraszna i podejmie się wszystkiego. Stara się nadrabiać wszystkie swoje wady i braki umiejętności nieodpartym urokiem osobistym. Wyznaję zasadę - coś ma być zrobione dobrze, zrób to sam.
Jednym słowem, twarda babka z niej… a w pakiecie ma wahania emocjonalne.
Biografia:
- Mamo, pewnego dnia będę modelką. - Zawołała radośnie sześcioletnia wtedy Heather, paradując w jedwabnym szaliku i szpilkach matki po sterylnie czystym korytarzu. - Myślisz, że jestem ładna, mamo? - Zapytała z szerokim uśmiechem, podchodząc do lustra.
- Kochanie, jesteś za gruba na wszystko. - Odpowiedziała ozięble matka. Rzuciła jej przelotne spojrzenie i wróciła do porządkowania papierów. Przy okazji wymamrotała coś jeszcze o swoim mężu, a ojcu dziewczynki, jednak ta nie usłyszała ani słowa. Po jej policzku spłynęła łezka, a za nią kolejna i kolejna.
- Jestem gruba. - Wyszeptała pod nosem dotykając z całej siły dłonią zimnej powierzchni lustra. Zaszlochała.
- Nigdy nie będę modelką.
Nieodpowiednia kombinacja kilku słów łatwo potrafiła zniszczyć wszystko, co sobie zbudowaliśmy. Wszystkie kolorowe produkcje Disneya pokazywały życie pod najlepszym kątem... Bal, książę, piękne księżniczki, cudowne suknie, wygrana dobra ze złem. Kiedyś powinni byli tego zakazać. Przecież życie to smutek, ból, płacz. Przynajmniej w takich momentach czuliśmy, że nie staliśmy się jeszcze martwymi kukłami z pojedynczymi, codziennymi celami - jeść, pić, spać. Niestety, Heather poczuła brzemię egzystencji nieco za wcześnie. Każdy z nas posiadał choć jedno niepoważne marzenie i nikt nie powinien był go niszczyć. Jedni chcieli zostać strażakami, drudzy pracować w policji, a trzeci leczyć zwierzęta. Natomiast Heather postanowiła zostać modelką. Chciała by jej zdjęcia drukowano w tych wszystkich kolorowych pismach, które znajdowały się u nich domu; ubierać te eleganckie, podobne do strojów jej matki, sukienki i buty. Niestety nie ze wszystkich stron można było liczyć na wsparcie, czy najgłupszy, radosny śmiech i poklepanie po główce. Rodzina w założeniu powinna była wspierać. Tylko w założeniu.
Zabawne, bo podobno małym dziewczynkom trzeba mówić, że są ładne.
Po przykrym incydencie mała Berson przestała głośno opowiadać o swoich marzeniach… przynajmniej tych związanych z wyglądem. W latach przedszkolnych i szkolnych, faktycznie wyróżniała się nieprzeciętną inteligencją, pisała i czytała dużo wcześniej niż reszta, ale to liczyło się akurat najmniej. Była gruba, jak często stwierdzali jej rówieśnicy. Dzieci, młodzież bezpośrednio potrafiły bez problemu wytknąć kogoś nieco odstającego od grupy. Nawet jeśli szkopuł tkwił w kilkunastu kilogramach nadwagi.
Łatwo domyślić się, że mimo wygadania i inteligencji jej kolejne lata nie mijały w dużo lepszej atmosferze. Dziewczyna została zmuszona przez swoich rówieśników do życia obok. Kto przejmowałby się zwyciężczynią ogólnokrajowego konkursu z angielskiego, czy też najlepszymi ocenami z testów końcoworocznych. Szkoła Heather, tak samo jak każda inna przypomniała dżunglę. Wszyscy wiemy jakie zasady w niej panowały - silniejszy wygrywa.
Mili państwo, czasem outsiderami nie zostaje się z wyboru.
Kolejne lata mijały podobnie. Zima, wiosna, lato, jesień zlewały się w jedno i niosły za sobą nic innego jak wizyty w bibliotece, tony przeczytanych książek oraz setki obejrzanych filmów. Do czasu, aż pani psycho-kardio-chirugo-dupa, jak zazwyczaj Heather nazywała matkę (za jej cudowność i wspaniałość... oczywiście), otrzymała ciepłą i uroczą posadkę w prywatnej klinice umiejscowionej w samym centrum Sydney. Oczywiście, że wysokie już na tamten moment zarobki matki zrosły kolosalnie, jednak wówczas piętnastoletnia Berson zobaczyła szansę dla siebie. Wcale nie chodziło o jeszcze większy luz, którego tak pragnęli wszyscy nastolatkowie, czy lepszą szkołę, nowe miasto. Zdobyła w dość pokrętny sposób szansę na życie. Lepsze życie. Zamianę wszystkiego.
W Sydney jest niebiesko.
Początki bywały trudne. Tym razem wcale nie działo się inaczej. Jedna z bardziej prestiżowych placówek w mieście spodobała się nastolatce. Co lepsza znalazła sobie znajomych, zaczęła wychodzić na imprezy lub głupie zakupy ze swoją paczką. Jakie to cudowne, nieprawdaż? Oczywiście, jak na złość długo nie mogła cieszyć się szczęściem. Los czuwał nad nami wszystkimi, a nad nią chyba szczególnie i potrafił zaskakiwać w najmniej oczekiwanych momentach. To samo miało miejsce i wtedy. Niesamowite, prawda?
Ojciec, którego Heather kochała całym swoim sercem, wylądował w szpitalu. Wydawać się mogło, że przepracowanie, nie najlepsze samopoczucie spowodowało omdlenie. Niby nic poważnego, jednak ciemnowłosa bardzo się przejmowała. Na początku lekarze twierdzili, że to nic szczególnego, jednak niestety… nie tym razem. Złośliwy nowotwór zabrał ze sobą pana Bersona w przeciągu niespełna trzech miesięcy. Zawzięta walka o jego życie i chemioterapie nie zdały się na dużo. Nawet matka, która została zmuszona za ingerencją córki do uruchomienia wszystkich swoich kontaktów, lekarze ze Stanów… Niektórzy, jakkolwiek bardzo chcieliby zostać na ziemi, czy ich bliscy staraliby się o to najmocniej w świecie, muszą umrzeć.
A w Iranie niebieski symbolizuje żałobę.
Może i była strasznym człowiekiem, ale nie nosiła żałoby po ojcu, nie wpadła w depresję, nie zaczęła pić, ani ćpać. Nie sprawiała także żadnych problemów wychowawczych. Faktycznie, nastolatkowie może nie potrafili dostrzegać powagi wielu sytuacji. Nigdy nie rozmawiała o tym, co się stało z matką. Nie wspominała o tym swoim znajomym, nie chciała specjalnego traktowania. Płakała tylko raz, krótko i w samotności. Dobrze wiedziała, że ludzie przeżywali gorsze tragedie niż jakaś tam śmierć w rodzinie. Ludzie przez lata walczyli z nowotworem, cierpieli... a jej ojciec umarł szybko, bez bólu. Znalazła chyba inny sposób na stres. Szła do toalety i pochylała się nad porcelanową muszlą toaletową. Po chwili pomieszczenie wypełniał głuchy dźwięk, a ona czuła się lepiej. Wiedziała, że to nie było dobre, przynajmniej na początku, ale przestała się tym przejmować. Podobało jej się to.
Wkładanie placów do buzi jest łatwe.
* * *
- Cieszę się, że cię widzę. Heather, opowiedz mi o tym wszystkim. Wiem, ze już wcześniej o tym rozmawialiśmy, ale to ważne. To przygotowanie do terapii grupowej, w której chciałaś wziąć udział. - Poprosiła pulchna, ciemnoskóra kobieta w schludnych ubraniach i idealnie ściętych włosach.
- Cóż, jak już mówiłam… Zaczęłam po śmierci ojca. Na początku tłumaczyłam to sobie zdrenowaniem. Potem chudłam, a po pewnym czasie nie potrafiłam bez tego wytrwać, ale… Myślę, że to nic strasznego. Czuję się po tym oczyszczona. Jem, jem, jem, a potem po prostu wymiotuję. Kiedyś byłam gruba, a teraz już nie jestem. Jest mi lepiej. To wszystko tak na mnie działa. Gdy tego nie robię mam wrażenie, że coś we mnie wybuchnie. Lisa, wtedy mam wrażenie, że ktoś umieścił we mnie małą bombę zegarową i zaraz rozerwie mnie na strzępy. Rozumiesz? - Spojrzała na nią wymownie, a ta tylko pokiwała twierdząco głową. Na pewno nie rozumiała, ale dziewczyna cicho westchnęła. Ponownie przeniosła wzrok na ścianę. - Muszę wymiotować. Chociaż zdarza się, że biegam… albo się głodzę, czy biorę środki przeczyszczające. Ale jest mi lepiej. Teraz czuję się lepiej. Sądzę, że jestem lepszą Heather. - Odpowiedziała gapiąc się bezmyślnie w jeden z kolorowych plakatów.
Bulimię definiuje się jako zaburzenia odżywania. Ale co kiedy można jeść i być szczęśliwym? W dodatku nadal być żywym. To zaburzenia?
Heather przez dwa lata po śmierci ojca zmagała się z problemem. Znacznie schudła. Jej matka matka użyła jednego słowa do nazwania jej choroby - „problem” i wysłała ją na terapię. Natomiast ona nie widziała w tym nic złego. Do czasu, gdy w klinice nie urządzono terapii grupowej. Spotkanie anorektyczek bądź bulimiczek z wieloletnim stażem znacznie otworzyło pannie Berson oczy. Nie chciała żeby jej życie tak wyglądało. Skończyć w otchłani własnych problemów, nie dając sobie rady z własnym życiem. Zawsze chciała po sobie coś pozostawić, a na pewno nie była to góra problemów i żalu, czy drwin ze strony otoczenia.
Zmiany nigdy nie były łatwe, wszystko wymagało pracy, jednak sens egzystencji polegał na podejmowaniu wyznań i stawianiu im czoła. Wtedy też Heather bardziej skupiła się na sobie. Rozpoczęła prowadzenie dziennika, zapisała się na kurs rysunku, a nawet na lekcje tańca. Chyba każdy musiał to przejść w swoim czasie. Ona nigdy przedtem tego robiła, wcześniej nie chciała się z nikim spotykać, wychodzić z domu. Szkoła w tamtym okresie zeszła nieco na drugi plan, a wzorowa uczennica obudziła się w klasie maturalnej z mottem: „Kto normalny pozwolił osiemnastolatkom decydować o ich całej przyszłości?”. Ale czas biegł nie nieustannie do przodu. Zmuszona, przez widmo nadchodzącej matury, postanowiła wybrać szkołę, o której myślała już jakiś czas temu.
Kurwa.Kurwa to takie piękne słowo, prawda? To tylko pięć liter, dwie sylaby, a tak wspaniale wyraża nasze myśli i uczucia.
Heather nie dostała się na studia do Yale. Mimo całych przygotowań, prac społecznych i wysokich wyników z matury. Na początku była zła, piekielnie zła, ale po pewnym czasie stwierdziła, że to dobrze. Rok da jej szansę na jeszcze lepsze poznanie siebie. Może wcale nie chciała być prawniczką. Może powinna była złożyć papiery na jakaś filologię, czy coś związanego ze środowiskiem? Nie wiedziała. Jednak pewne stało się to, że nie miała zamiaru marnować czasu. Życie miało się jedno i twierdziła, że trzeba z niego korzystać.
Mimo, iż nie musiała, przez okres letni podejmowała dorywcze prace - tu sprzątała, tam wyprowadzała psy, tu byłą barmanką, a tam śpiewała.
Ewentualnie tańczyła na rurze.
Znajomi przed wyjazdami na bajeczne wakacje, bądź przeprowadzkami dali jej informacje o konkursie literackim. Dziewczyna, a nawet już młoda kobieta napisała tekst i długo nosiła się z decyzją o wysłaniu go, ale zaryzykowała. Wpadając w wir życia i uczestniczenia, zupełnie zapomniała o swojej kandydaturze. Jak się okazało, ku jej zdziwieniu przy otwieraniu listu - wygrała. Życie dało jej szansę na wyrwanie z się z Sydney.
Informacje zdrowotne: CZY ZGADZASZ SIĘ NA:
1. silne urazy [np. złamania, głębokie rany] {tak}
2. lekkie urazy [np. zwichnięcia, skręcenia] {tak}
3. otępienie jednego ze zmysłów {tak}
4. tymczasowa utrata jednego ze zmysłów {tak}
5. trwała utrata jednego ze zmysłów {tak}
6. utrata jakiejś części ciała {tak}
7. wpływ na psychikę [np. amnezje, omamy] {tak}
8. choroby [różnego typu] {tak}
Dodatkowe informacje: * Interesuje się modą.
* Nadal miewa napady żarłoczności i wymiotowania.
* Stale jest pod opieką psychiatry.
* Nie wierzy, że istnieje coś takiego jak przyjaźń, miłość.
* Zdarza jej się podśpiewywać piosenki.
* Nie przepada za widokiem krwi, jednak namiętnie ogląda CIS, Kości, House’a.
* I tysiąc innych seriali.
* Zawsze ma pod ręką telefon. Z zasięgiem, podłączeniem do sieci, pełną baterią i ładowarką w torbie czuje się bezpiecznie.
* Wcale nie jest nołlajfem. Wychodzi z domu.
* Uwielbia kawę.
* Zazwyczaj nosi buty na wysokim obcasie.
* Oraz swetry... i sukienki.
* Jej szafa przypomina studnię bez dna. Innym określeniem może być także czarna dziura, wszechświat. Chociaż ten drugi jest podobno ograniczony.
* Wysłała do wynajmowanego mieszkania w LA paczkę z ubraniami, by nie mieć nadbagażu. Cwaniara.
* Dziwnym trafem nie udaje jej się być na czas na przystanku.
* Całkiem nieźle idzie jej bieganie. W końcu codzienne ćwiczenia czynią mistrza!
* Uważa, że spanie w nocy jest dla słabych. Ewentualnie dla ludzi bez Internetu.
* W wakacje przez dwa tygodnie tańczyła w klubie ze striptizem w jednej z dzielnic Sydney.
* Nie potrafi gotować. Raz przypaliła wodę na herbatę, po czym kupiła sobie czajnik elektryczny.
* Sadzi, że ten wolny rok pomoże jej dojść do tego co kocha i, co chce robić w życiu.
* Jaka szkoda, że nawet nie dotrze do Stanów.
* Swoją droga chce zamieszkać w USA.
* Zdarza się jej nazywać przedmioty.
* Czasem zdarza się jej zabluźnić.
* Całkiem często.
* Boi się pająków i innych robali.
* Lubi koty, a koty lubią ją.
* Miewa napady klaustrofobii.