|
| Autor | Wiadomość |
---|
Mistrz Gry just chillin' killin'
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 28/09/2013
| Temat: DRZEWA PRZY PLAŻY Sob Paź 12, 2013 5:29 pm | |
|
Już nie otwarta przestrzeń plaży, jeszcze nie zwarta ściana dżungli. Duże, rozłożyste palmy dają cień, jednak nie sposób się na nie wdrapać. Poszycie leśne praktycznie nie istnieje, jednak z każdym metrem w głąb zieleni drzewa stają się niższe, powykręcane, pojawiają się też liany i robi się coraz ciemniej. I duszniej. To miejsce na skraju jasnej, słonecznej i upalnej plaży i wilgotnej, tajemniczej dżungli wydaje się być w miarę bezpieczne. Nie ma tutaj żadnych zwłok, gdzieniegdzie tylko powiewają ciuchy, które powypadały z walizek.
|
| | | Hugon Bernier
Wiek : 32 Zawód : Psychiatra Skąd : Francja Liczba postów : 26 Data dołączenia : 10/10/2013
Ekwipunek : czekoladowy batonik xxl, męski tshirt i potłuczone lusterko.
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Nie Paź 13, 2013 9:35 am | |
| Hugon brnął przez zarośla, paradoksalnie zyskując na siłach. Krew ustała sączyć się z rany, pozostał jedynie trawiący ból głowy, który dyktował raz po raz oczom, by zawodziły i oszukiwały. Fiołkowe zapachy nadal mąciły tuż pod nosem, co pozostawało niewytłumaczalne i poważnie zastanawiało Hugona. Mózg, już nie tak otumaniony przez ból i upust krwi, zaczął podpowiadać różne, szkodliwe choroby, jakich zapewne było od grona na wyspie. Hugon przymknął powieki, kiedy usta płynnie recytowały słowa modlitwy. Skamieniały w tej pozycji, posuwał się dalej na oślep i przystanął, dopiero wówczas, gdy siły znowu go opuściły. Przedzierając się przez chaszcze, zaczepił żałosnym opatrunkiem o gałąź i podrażnił ranę,z której na powrót zaczęła płynąć krew. Zaklął siarczyście pod nosem, przyspieszając kroku. Wyczerpując nowe rezerwy złości, kroczył zajadle, mimo że kroki, coraz koślawcze i chwiejne, były trudno stawiane. Swoją wędrówkę zakończył, potykając się na wystającym, rosłym korzeniu. Poleciał do przodu jak długi, uderzając boleśnie o ziemię. Minute, a może godzinę leżał tak,w pogardzie mając wszystko, co powinno go teraz zajmować. Przez wysoką temperaturę cały spływał potem, musiał unieść i głowę i ułożyć ją na policzku, by w dusznej atmosferze pozostało mu czym oddychać. Już nie chce..., pomyślał żałośnie, rozluźniając napięte mięśnie twarzy. Matka, której przez ostatnie lata szczerze nienawidził, nagle stała się jedyną osobą, w której ramionach miał ochotę się teraz schronić. Oczy, nagle nieproszenie wilgotne, zasłoniły powieki. Klatka piersiowa unosiła się rytmicznie w dół i w górę, choć tak bardzo pożądanym byłoby by ustała. Hugo podniósł się bezsilnie. Równie słabo sięgnął do kieszeni marynarki, wyjmując resztę prowizorycznego opatrunku. Zachodząc w głowę jakim cudem, obserwowała jakby gdzieś z boku, jak jego ręce wiążą koszulkę nad raną. To nie mogły być jego zęby, które zacisnęły stalowy uścisk na materiały i oparły się naciskowy, ciągnącemu koszulkę z drugiej strony. Gdy jakaś obca siła oparła go o drzewo, w cieniu, Hugo bezwładnie spuścił głowę. Nie spał, ani nie zemdlał. Odpoczywał. |
| | | Sheila Giordano
Wiek : 19 lat Zawód : Studentka Skąd : Los Angeles, USA Liczba postów : 27 Data dołączenia : 06/10/2013
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Nie Paź 13, 2013 10:37 am | |
| Z pomocą Magdalene, Sheila jakimś cudem miała szansę dotrzeć do ocienionego przez wysokie palmy miejsca. Była to odległość na tyle spora, że obie poszkodowane musiały włożyć w przedostanie się tutaj resztki swojej siły. Rudowłosa nie miała możliwości stawiania solidnych kroków, jej nogi były jak z waty, a reszta ciała z kolejnym przebytym metrem stawała się coraz cięższa. Głosik rozbrzmiewający w jej głowie starał się przekonać studentkę, aby zostawiła blondynkę w spokoju i żeby Giordano nie sprawiała jej niepotrzebnego bólu. Jednak dziewiętnastolatka bała się wypowiedzieć jakiekolwiek słowo sprzeciwu wobec swojej pomocniczki. Najwyraźniej Stwórca chciał, żeby Shi przeżyła, w innym wypadku dziewczyna już dawno leżałaby rozczłonkowana gdzieś we wraku samolotu. Idąc, a raczej wlekąc się o ostatkach sił do uszu rudej dotarł potężny huk, który spowodował, że nastolatka wzdrygnęła się. Nie miała jednak na tyle siły, żeby unieść głowę i wypatrzeć skąd nieprzyjemny harmider się pojawił. Nareszcie po jakże męczącej drodze kobiety dostały się w okolice drzew, które dawały ulgę od gorącego słońca, które unosiło się nad ich głowami. Zmęczone, a jednak nadal pełne spokoju spojrzenie panny Giordano wypatrzyło mężczyznę, który oparty był o pień jednej z palm. Na początku stwierdziła, że to być może kolejne zwłoki, które przyszło jej oglądać przez ostatnie minuty. Jednak klatka piersiowa "trupa" unosiła się w górę i w dół, co wskazywało na to, że nadal jest wśród żywych. Po raz wtóry Shi skorzystała ze zdrowej ręki Magdalene i powoli opadła na podłoże, opierając się o pień. Właśnie wtedy kiedy głowa studentki dotknęła chropowatej kory, piekący ból rozszedł się w miejscu gdzie ogień miał kontakt z jej włosami. Najwyraźniej ani przez chwilę nie mogła odczuć tak bardzo potrzebnej jej teraz ulgi. Sheila stwierdziła, że powinna podziękować swojej ratowniczce, ale przy otwarciu ust jej organizmowi znowu zebrało się na wymioty. Nic nie wskazywało na to, że nagle miała poczuć się lepiej. |
| | | Nihil Ishida
Wiek : 27 lat Zawód : Żołnierz, podporucznik Liczba postów : 18 Data dołączenia : 07/10/2013
Ekwipunek : scyzoryk, mapa Los Angeles
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Nie Paź 13, 2013 1:24 pm | |
| Cudem oddaliła się od samolotu, wlokąc za sobą irytujący balast w postaci Franka. - Och, daruj sobie - warknęła, słysząc jego idiotyczną uwagę. Miała wielką ochotę zdzielić go pięścią w twarz i z pewnością by to uczyniła, gdyby nie fakt, że mężczyzna właśnie zemdlał. Miał szczęście, bo była już naprawdę wściekła. Niesienie bezwładnego ciała nie należało do najłatwiejszych. Frank był od niej cięższy o dobre kilkanaście kilogramów, więc traciła resztki swoich sił. W rannej ręce czuła tępy ból, który zdawał się być coraz silniejszy z każdym wykonanym krokiem. Gdy wreszcie dotarła na skraj lasu, położyła nieprzytomnego mężczyznę na piasku i westchnęła z ulgą. Wtedy w powietrzu usłyszała donośny huk i spojrzała w stronę wraku samolotu, ocierając pot z czoła, który zalewał jej oczy. Dobrze, że udało jej się uciec z tamtego miejsca. Miała nadzieję, że tamtej dziewczynie z kontuzjowaną nogą nie stało się nic złego. Była jednak tak zmęczona, że w tej chwili nie miała siły ruszyć się z miejsca. Usiadła na piasku i zdjęła z ręki pasek, który do tej pory służył jej za opaskę uciskową. Musiała przywrócić krążenie w kończynie. Poprawiła materiał, który przesiąkł już krwią. Oby to wystarczyło do momentu, kiedy dotrze pomoc. Pierwszy raz od czasu katastrofy pomyślała o ratunku. Z pewnością ktoś powinien dowiedzieć się już o wypadku i zaczęto ich szukać. Tylko co to było za miejsce? Lecieli już jakiś czas, od wylotu z Sydney minęło dobrych parę godzin. Nihil podejrzewała, że to jakaś wysepka na środku Pacyfiku. Co za cholernie szczęście - akurat trafili na kawałek lądu na olbrzymim oceanie. Albo mieli wyjątkowo dobrego pilota. Żeby tylko pomoc przybyła dostatecznie szybko. Obawiała się, że wielu pasażerów jest w stanie krytycznym i potrzebuje pomocy lekarskiej. Nawet jej rana była brudna i jeśli jej nie oczyści, to istniała duża szansa, że wda się gangrena. Zaczęła się zastanawiać, ilu ludzi mogło przeżyć katastrofę. Będzie musiała tam pójść, sprawdzić to i zostawić tutaj na chwilę nieprzytomnego Franka. Jakby pożarły go dzikie zwierzęta, to by nie odczuła specjalnego żalu. Dopiero po chwili dostrzegła, że kilka metrów dalej przy drzewie majaczy jakiś kształt. Z pewnością był to człowiek. Zerknęła na swojego towarzysza, który leżał sztywny niczym kłoda i ruszyła niezdarnie w tamtą stronę. Był to mężczyzna, który siedział oparty o jedno z drzew. - Dobrze się czujesz? - zainteresowała się, choć widziała, że nie wygląda zbyt dobrze. A kto wyglądał? Ona sama czuła się tak, jakby za chwilę miała rozpaść się na tysiąc kawałeczków. Po chwili podniosła głowę, bo zauważyła kolejne dwie ludzie sylwetki. Chyba jednak sporo pasażerów przeżyło upadek samolotu. |
| | | Hugon Bernier
Wiek : 32 Zawód : Psychiatra Skąd : Francja Liczba postów : 26 Data dołączenia : 10/10/2013
Ekwipunek : czekoladowy batonik xxl, męski tshirt i potłuczone lusterko.
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Nie Paź 13, 2013 2:10 pm | |
| Hugon, dosłyszawszy szelest, uniósł ociężałe powieki. Nie mogąc w pierwszej chwili złapać ostrości, rozejrzał się roztargnienie, a niedaleko zamajaczyły mu trzy niewyraźne sylwetki. Pokręcił niezdarnie głową, próbując wyrwać się z letargu i będąc już przytomniejszy, ugodził stalowym spojrzeniem w każdą z pań po kolei. Dłużej zatrzymał się na brunetce, zdaje się artykułującej słowa w jego kierunku. Nie rozumiejąc, taksował ją spojrzeniem, nim zmęczony rozum pozwolił mu pojąć, co mówiła. Otworzył usta, chcąc jak najszybciej odpowiedzieć, jednak zza spierzchłych warg wydostał się jedynie niezrozumiały charkot. Hugon odchrząknął i skinął sztywno głową, wydźwigując się na nogi. - Bywało i gorzej, i lepiej. - wymruczał, mrużąc oczy pod naciskiem słońca - A Ty? Dając kobiecie moment na odpowiedź, dokuśtykał do leżącej bezwładnie, blondwłosej dziewczyny. Wyglądała tak żałośnie, z częściowo nadpaloną skórą głowy, że Hugon poczuł się w obowiązku kucnąć niedaleko niej. Wytarmosił z kieszeni ostatnią część poszarpanej koszulki i ująwszy w dwa pajęcze brodę dziewczyny, uniósł głowę do góry, by owinąć ją materiałem. Żałosna była to pomoc, miał jednak nadzieję choć trochę ulżyć dziewczynie, by słońce nie drażniło i tak piekącej skóry. Skończywszy, opadł ciężko na ziemię, tuż obok i ponownie wzniósł oczy ku brunetce. - Skąd przyszliście? - wymruczał zza ledwo rozchylonych powiek i dopiero wówczas jego wzrok padł na bezwładne ciało młodego chłopaka. Zamrugał kilkakrotnie i wrócił spojrzeniem do kobiety, unosząc brew dość wysoko, by ta skryła się pod strzechą ciemnych włosów. - On żyje? |
| | | Allison Danell
Wiek : 27 Zawód : działaczka feministyczna Skąd : Atlanta, Texas Liczba postów : 25 Data dołączenia : 11/10/2013
Ekwipunek : okulary przeciwsłoneczne, pistolet z flarami
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Nie Paź 13, 2013 3:02 pm | |
| Nieuważne przedzieranie się przez gąszcze w jej stanie nie było najlepszym pomysłem, o czym Allison właśnie się przekonała. Gałęzie nie dość, że mocno podrażniły jej skórę, to i zrobiły dziurę w jej spodniach (jakby już nie była pozbawiona bluzki), a sok z jakiegoś drzewa skapnął wprost na jej ranę, przez co ta teraz potwornie piekła. Kobiecie nie przeszkodziło to jednak w powolnym brnięciu na przód, a póki jeszcze była na tym skupiona, ból zdawał się nie dokuczać jej tak bardzo. Dopiero gdy w końcu wyszła z dżungli tuż na plażę, ręka zachrobotała i nawet, gdyby Al chciała iść dalej, w obecnym stanie nie byłaby do tego zdolna. Rozejrzała się po plaży uważnie. Wokół resztek samolotu leżały rozsypane bagaże, lecz pomimo tego wydawało się być tu bardzo spokojnie. Żadnych krzyków, płaczów, lamentów i martwych ludzi. Allison zerknęła tęsknie w stronę walizek, podejrzewając, że w którejś z nich musi znajdować się jakaś apteczka albo chociażby jakiś lek przeciwbólowy, jednak boląca ręka skutecznie uniemożliwiała jej przeszukanie bagaży, choć mogłoby się okazać to dla niej zbawienne. Poza tym część walizek zanurzona była w morzu, a konfrontacja świeżej jeszcze rany ze słoną wodą zdecydowanie nie zakończyłaby się dobrze, dlatego Al wolała nie ryzykować. Obiecała sobie jednak, że przy najbliższej okazji trochę tu poszpera. Przysiadła na chwilę w cieniu pod drzewem, by poprawić swój zsunięty opatrunek i trochę odpocząć. Głośno sycząc z bólu, zdjęła koszulkę z rany i, na ile było możliwe zrobienie tego jedną ręką, wyżęła materiał z krwi. Zerknęła na ranę i skrzywiła się. Rana mocno się babrała szczególnie w miejscu, w którym skapnął na nią sok z jakiegoś drzewa. W każdej więc chwili mogła wdać się jej gangrena czy inne świństwo, czego Al zdecydowanie wolałaby uniknąć. Kobieta westchnęła i jeszcze raz obwiązała rękę koszulą, tym razem dużo mocniej. Nie chciała, by ta znowu się obsunęła i pozwoliła na wdanie się zakażenia. Kiedy miała zastanawiać się, co zrobić z raną na brzuchu, niedaleko siebie usłyszała jakieś głosy. Rozejrzała się po plaży uważnie, miała jednak problem z dostrzeżeniem czegokolwiek, ponieważ z wyczerpania obraz rozmazywał się jej przed oczami. Mimo tego pod drzewem nieopodal zamajaczyły jej jakieś ciemne kształty. Na tę chwilę nie mogła być pewna, czy to ludzie, czy może tylko jej się zdawało, jednak powoli ruszyła w tamtą stronę, starając się zbytnio nie poruszać prawą ręką. Obraz wyostrzył się nieco, gdy znalazła się bliżej i choć widziała już, że jest to grupa ludzi, nie potrafiła powiedzieć jak dużo ich jest. Trzech? Pięciu? A może więcej? Zmrużyła oczy, próbując skupić się na każdym z kolejna, a gdy dostrzegła, że znajdują się tu i mężczyźni, nagle zrobiło się jej głupio że stoi przed nimi praktycznie półnaga. Zawsze miała pewien problem z nadmiernym odsłanianiem swojego ciała, szczególnie przed płcią przeciwną. Teraz jednak była zbyt zadowolona z faktu, że ona i nieznajoma, z której właśnie powoli uchodziło życie w wąwozie, nie były jedynymi rozbitkami, którzy przeżyli; by się tym przejmować. W innym wypadku zostałaby tu całkowicie sama, a nie uśmiechało się jej zostanie kolejnym Robinsonem Crusoe. - Ile was tu jest? - spytała, ostrożnie siadając przy drzewie nieopodal i przymykając na chwilę oczy. Choć zadała pytanie nieco "od czapy", miała ku temu powody inne niż chwilowe niedowidzenie spowodowane wyczerpaniem. Istotnym było, ilu rozbitków przetrwało z katastrofy, zważywszy na to że mogli tu posiedzieć jeszcze sporo czasu nim ktoś przyjedzie im z pomocą. Musieli więc trzymać się razem, a jak wiadomo, w kupie siła. Zwłaszcza, że nie wiadomo co mogło kryć się w dżungli, a to, że Ally cudem nie trafiła jeszcze na jakiegoś węża, pająka czy - nie daj boże - ćmę, nie znaczyło, że długo się taki stan rzeczy utrzyma. |
| | | Sheila Giordano
Wiek : 19 lat Zawód : Studentka Skąd : Los Angeles, USA Liczba postów : 27 Data dołączenia : 06/10/2013
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Pon Paź 14, 2013 1:54 pm | |
| W miejscu, w którym Sheila miała nadzieję odpocząć pojawiło się kilka nowych osób. Dziewiętnastolatka nie była do końca pewna czy to przypadkiem nie są wytwory jej wyobraźni, która płatała jej w tym momencie figle. W stanie w jakim obecnie była omamy mogły pojawiać się z łatwością i na dodatek bardzo często. Ale kobiety i nieprzytomny mężczyzna z każdą kolejną chwilą wydawali jej się naprawdę realni. Na tyle ile była w stanie poprawiła się na piasku i zwróciła spojrzenie w stronę towarzyszy niedoli. Gdzieś wewnątrz miała iskrzącą się nadzieję, że tematem konwersacji jest przybycie ratowników, którzy pomogliby wszystkim tym, którzy przeżyli i jednocześnie jej samej. Jednak po czasie zdała sobie sprawę, że nie powinna rozmyślać nad tym w ten sposób bo przecież przybycie odpowiedniej ilości pomocy na wyspę na środku Pacyfiku (czy gdziekolwiek byli) mogło zająć trochę więcej czasu, a na dodatek nie wiadomo czy ktokolwiek zdołał dowiedzieć się o rozbiciu samolotu na jakimś odludziu. Sheila nadal miała nadzieję, że gdzieś za dżunglą znajduje się ucywilizowane miasto, a nie murzyńska wioska gdzie nie mają dostępu do bieżącej wody. Każda kolejna minuta przynosiła dziewczynie coraz więcej czarnych myśli, które kłębiły się bez ustanku w jej świadomości. Na moment musiała przerwać to kontemplowanie nad żywotem nie tylko swoim, ale także reszty rozbitków, gdyż podszedł do niej Hugon, którego wcześniej posądzała o bycie kolejnymi zwłokami. Powinna go chyba za to przeprosić, ale z drugiej strony jeśli otwarłaby usta pewnie wymioty nie dałyby jej spokoju no i na dodatek nie wspominała o tym na głos więc mogła darować sobie tandetne kajanie się przed nieznajomym. Międzyczasie kiedy rudowłosa rozmyślała czy dobrym wyjściem byłyby solidne przeprosiny, Bernier przewiązał kawałek materiału w miejscu gdzie Sheilę niewyobrażalnie piekł spalony kawałek skóry. Kiwnęła mu głową w ramach podziękowania i z powrotem oparła się o drzewo rosnące za jej plecami. |
| | | Nihil Ishida
Wiek : 27 lat Zawód : Żołnierz, podporucznik Liczba postów : 18 Data dołączenia : 07/10/2013
Ekwipunek : scyzoryk, mapa Los Angeles
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Pon Paź 14, 2013 3:03 pm | |
| - Cóż... chyba czuję się lepiej, niż niektórzy - przyznała, myśląc o tych wszystkich rannych osobach, które zostały na plaży. I o Franku, którego tu przywlokła resztką sił. Może i jej rana była głęboka, ale przynajmniej nie złamała żadnej kończyny. - Z plaży - odpowiedziała na zadane jej pytanie - Cudem uciekliśmy przed wybuchem. Samolot dosłownie zawalił się na głowy innych pasażerów. - to mówiąc, wzdrygnęła się, krzywiąc się nieznacznie. Jej spojrzenie skierowało się na Franka, który wciąż był nieprzytomny. Szczęściarz. Przynajmniej nic go nie bolało. - Żyje... Choć chyba stracił słuch i jest poważnie ranny. - mruknęła i pomyślała, że będzie musiała zrobić coś z raną tego nieszczęśnika, bo opaska uciskowa na długo nie wystarczy. A wolała go opatrzyć, nim się obudzi. Nie chciała znowu słuchać jego docinek. Odprowadziła wzrokiem swojego rozmówcę, który postanowił pomóc nieznajomej dziewczynie. Dostrzegła poparzenie na jej głowie. Cholera, potrzebowali jakiejś apteczki. Pokładanie nadziei w to, że przybędzie pomoc, będąc na wysepce na środku oceanu, nie było zbyt rozsądne. Wtedy ujrzała kolejną osobę, która pojawiła się koło ich małej grupki. Nihil rozpoznała kobietę, przy której siedziała podczas lotu samolotem. Nieco ją to zaskoczyło, ale miło było zobaczyć twarz, którą się znało chociażby z widzenia. - Razem z tobą już sześć osób. Szła jeszcze za mną dziewczyna, ale tutaj nie dotarła. Będę musiała jej poszukać - rzekła i zamknęła na chwilę oczy, pocierając skronie knykciami palców. Myśl, Nihil, myśl. Trzeba opracować jakiś plan, nie możesz siedzieć na tyłku. Musisz myśleć przyszłościowo. Zaczęła powoli odzyskiwać siły, które straciła wlokąc nieprzytomnego Franka. Przypomniała sobie, jak niegdyś w Afganistanie biegli kilkanaście godzin przez pustynię w pełnym rynsztunku, gdy słońce dosłownie paliło im skórę. Tak, teraz, mimo że była ranna, to czuła się zdecydowanie lepiej. - No, dobra - powiedziała głośno, podrywając się na nogi. Ta krótka chwila namysłu oczyściła jej umysł i już wiedziała, co ma robić. Otrzepała spodnie z piasku, choć było to zupełnie bezcelowe, bo cała była brudna, a jej bluzka była w strzępach. - Przeżyliśmy, więc to najważniejsze, prawda? Samolot musiał dosłownie rozpaść się na kawałki, więc to cud, że tu jesteśmy. Nie wiem, gdzie dokładnie się znajdujemy, musi to być jakaś mało znana wysepka na Pacyfiku. Nim dotrze tu pomoc, może minąć wiele godzin. Albo nawet dni. - spojrzała na ludzi znajdujących się na skraju plaży. Jej sierżant zawsze powtarzał, że najważniejsze jest to, co się dzieje w twojej głowie. Nie mogli siedzieć biernie na piasku i modlić się do Boga. - Każdy z nas jest ranny, więc musimy zrobić coś, by dotrwać do momentu, gdy pojawi się tu ratunek. W samolocie zawsze znajdują się dwie apteczki, a z pewnością wielu pasażerów też je posiadało. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w którymś z bagaży znajdziemy coś przydatnego. - mówiła zdecydowanym tonem, jak przystało na podporucznika. Wskazała ręką na nieprzytomnego Franka - Jeśli mu nie pomożemy, to umrze, a ja nie zamierzam mieć człowieka na sumieniu. I sami też musimy zadbać o swoje rany i je oczyścić. Pytanie tylko, kto z was jest w stanie wrócić ze mną na plażę i poszukać przydatnych rzeczy? - uniosła brwi, zatrzymując wzrok na osobach wokół niej. Nie wiedziała, na ile poważne są ich obrażenia, miała nadzieję, że sami będą potrafili ocenić, czy mają jeszcze trochę sił. I choć odrobinę moralności oraz zdrowego rozsądku, bo leżenie pokotem na piasku nie zaprowadzi ich do niczego dobrego. - Jeśli znajdziemy apteczkę bądź coś, co nam pomoże opatrzyć rany, to każdy z nas poczuje się lepiej. - dodała. Oby ten argument ich przekonał. Sama miała też zamiar poszukać dziewczyny z kontuzjowaną nogą i sprawdzić, czy ktoś jeszcze nie przeżył, bo poczucie, że tam mogą umierać ludzie, a ona odpoczywa pod palmami, nie pozwalał jej usiedzieć na miejscu. |
| | | Mistrz Gry just chillin' killin'
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 28/09/2013
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Wto Paź 15, 2013 8:02 am | |
| Plażowicze, odpoczynek w cieniu trochę pomaga na Wasze rany, ale dalej nie czujecie się za dobrze. Pozostanie w cieniu drzew na pewno nie zaszkodzi Waszemu zdrowiu, udanie się na plażę, do wraku to spore ryzyko, ale...może warto je podjąć i pomóc Nihil?
Proszę o szybkie zdecydowanie kto zostaje w cieniu drzew a kto powróci do wraku. |
| | | Holden Rhodes
Wiek : 41 Liczba postów : 7 Data dołączenia : 30/09/2013
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Sro Paź 16, 2013 8:03 pm | |
| Najgorszy sen to ten, w którym wydaje Ci się, że spadasz w dół i budzisz się tuż przed uderzeniem. Otwierasz oczy i doznajesz ulgi- nic się nie stało. Holdenowi wydawało się za to, że nurkuje coraz głębiej i głębiej, a zwiększające się ciśnienie niemal rozsadzało mu głowę. Długo nie mógł się obudzić, ale kiedy w końcu to zrobił uczucie nie znikło. Tępy, promieniujący ból zaczynał pulsować gdzieś w okolicach potylicy i stopniowo rozpływał się zarówno po jego karku, jak i całej czaszce. Zawył z bólu i otworzył oczy. Rozbiegane źrenice omiotły błyskawicznie przestrzeń, w jakiej się znajdował. Nie mógł się ruszyć, nie mógł okiełznać swoich ogłupiałych myśli. Oddychał coraz szybciej, jak każdy, kto zaczyna się denerwować. Przede wszystkim jednak czuł ucisk na całym swoim ciele- poruszył się niespokojnie próbując odepchnąć wszystko to, co ograniczało jego ruchy. Walizki, wszędzie jest, kurwa, pełno walizek. Odrzucił kilka z nich odkopując się i bardzo powoli, dość niezdarnie, podniósł się. Stanął stabilniej na dwóch nogach i starał się rozejrzeć dookoła. Widział zarysy jakiś postaci, ale nie widział nic wyraźnie. We wszystkim przeszkadzał mu okropny ból głowy. Jego dłoń powędrowała w kierunku źródła tejże dolegliwości i tym samym jego palce dotknęły czegoś nieprzyjemnie mokrego a ból zwielokrotnił swoją intensywność. Rhodes syknął i wyciągnął zakrwawioną dłoń przed siebie. Dopiero po sekundzie obraz ustabilizował się, a on poruszył palcami i rozejrzał się dookoła. Usłyszał z daleka jakieś krzyki i smród przypalającego się plastiku. To nie zwiastowało nic dobrego. Ruszył w kierunku zbierającej się grupy ludzi, z trudem radząc sobie z kolejnymi krokami. Nadal było mu wyjątkowo niedobrze, ale z każdą chwilą odzyskiwał większą przytomność umysłu. -Czy to jest jakaś pierdolona.... - zaczął, ale nie dokończył swojej wypowiedzi wymiotując krwią (chociaż podejrzewam, że nie pochodziła ona z jakiś wyjątkowo poważnych obrażeń wewnętrznych). Splunął jeszcze na trawę i poczuł się odrobinę lepiej. O ile w ogóle możemy rozważać to w takich kategoriach. Usłyszał wypowiedź jakiejś skośnookiej kobiety i skrzywił się lekko. -Mówisz, że samolot na plaży wybuchł, a chcesz w nim szukać apteczki? - mruknął do niej starając się zweryfikować informacji, jakich dostarczała. Absurd. Omiótł wzrokiem nieprzytomnego Franka. |
| | | Nihil Ishida
Wiek : 27 lat Zawód : Żołnierz, podporucznik Liczba postów : 18 Data dołączenia : 07/10/2013
Ekwipunek : scyzoryk, mapa Los Angeles
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Pią Paź 18, 2013 11:18 am | |
| Dostrzegła kolejnego rozbitka, który pojawił koło ich uroczej grupki. Podobnie jak reszta pasażerów, nie wyglądał zbyt dobrze. To tylko uświadomiło Nihil, że im szybciej wróci na plażę, tym lepiej. Każdy z nich potrzebował czegoś, czym można by opatrzyć rany. Przez chwilę przyglądała się poczynaniom nieszczęśnika i poczuła impuls, by mu pomóc, ale nagle cofnęła dłoń i wygięła lekko wargi, krzywiąc się, gdy usłyszała jego słowa. - Nie będę siedzieć pod tymi drzewami i czekać na zbawienie - odparła szorstko, krzyżując ręce na piersi - Wszyscy jesteśmy ranni i potrzebujemy pomocy, a nie możemy polegać na ratunku, który przybędzie... no właśnie, nie wiadomo kiedy. Możliwe, że nim tu dotrą, to połowa z nas umrze z odniesionych obrażeń.Też spojrzała na Franka, a później przeniosła wzrok na nowo przybyłego mężczyznę. - Wątpię, by wszystkie bagaże uległy zniszczeniu, może znajdę coś przydatnego, inaczej on umrze jako jeden z pierwszych. A nie po to go ratowałam, by teraz przekręcił się na moich oczach.Nie powiedziała, że zamierza również poszukać innych osób, które ucierpiały w katastrofie. Wyszła z założenia, że najwyraźniej tylko ona pomyślała o tym, że ktoś może wciąż potrzebować pomocy. Będzie musiała sama wziąć sprawy w swoje ręce. - Do zobaczenia. - rzuciła tylko, po czym obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę plaży. [Nihil przeniosła się na PLAŻĘ.] |
| | | Mathias le Brun
Wiek : 25 lat Zawód : student patologii sądowej || diler Liczba postów : 17 Data dołączenia : 16/10/2013
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Pią Paź 18, 2013 6:00 pm | |
| Już pierwsze turbulencje spowodowały, że na moment stanęło mu serce, ale słysząc westchnienie Avril powstrzymał się przed jakimikolwiek słowami wyrażającymi albo zaniepokojenie, albo po prostu strach, który go ogarnął. Dlatego milczał, uparcie spojrzał w kierunku okna starając się zając myśli pięknymi widokami za nim. Morze. Piękne. Piękne. Myśl o tym Mathias, pomyśl, że ten głęboki i cudowny ocean jest piękny, cudowny i... hahaha - głęboki, a ty cholero nie umiesz pływać. Tak, ta podróż nie mogła skończyć się dobrze, ale wtedy myślał jeszcze, że nic złego poza atakiem histerii lub kontrolą policji go nie spotka. Oczywiście.
Kiedy obudził się, miał wrażenie, że wciąż leży w swoim cudownym i miękkim łóżku w Sydney, a katastrofa to tylko sen, który ma narobić mu niezłego strachu przed podróżą. Tak, dzisiejszy dzień ma być pełen wrażeń. Ma. Być. Ale oczywiście jego teoria rozsypała się, kiedy otworzył oczy i zamiast swojego białego i cudownego sufitu ujrzał korony drzew światło przebijające się przez pojedyncze szczeliny pomiędzy liśćmi. Z początku po prostu nie zrozumiał, co tak naprawdę się wydarzyło i przez moment myślał nawet, że to jakiś kiepski i mało zabawny żart jednego z jego znajomych, ale w chwili, w której jego plecy przeszył ból przy próbie wstania, opadł znowu na plecy i doszedł do jakże cudownego wniosku, a jakże tak bardzo banalnego. Pomyślał o dzisiejszym ranku przysłoniętym częściowo przez niezidentyfikowaną mgłę i złudną iluzję snu, pomyślał o kłótni w samolocie, o turbulencjach i... tak, w pierwszej chwili miał ochotę się śmiać, bo co to za szczęście lecieć pierwszy raz samolotem i trafić akurat na ten, który musi się rozbić? Jakie to szczęście, w dodatku, być kimś, kto przeżył tę katastrofę? Jakie to szczęście, że w pierwszym odruchu prędzej rzuciłby się w płomień niż w drogę ucieczki? Powinien się cieszyć? Traktować to jako dar od Boga? Naszła go kolejna chęć, aby po prostu wstać, podskoczyć wysoko do góry jak w każdej kreskówce i krzyknąć wesoło "HURRA", ale przypomniał sobie, że został wciągnięty przez jakiś śmieszny wir zaraz po tym jak zdążył napatrzyć się na ciekawe zjawisko rozrywania ciał, co brzmi prawie jak "rozczepienie ciał", a to niechlubnie nasuwało mu fizykę. Ale w dłużej perspektywie czasu ów sytuacja przestała go bawić i już po minucie trzeźwego leżenie, doszedł do przerażającego wniosku, że nie może się podnieść, a ból stłamszony dotąd przez czyste ogłupienie narastał z każdą chwilą wędrując falami od kręgosłupa aż po koniuszki placów. Czy to oznacza, że niechlubnie został kaleką? Moment, moment. Poruszył nogami ze strachem, bo serce już zdążyło zagalopować się tak, że prawie wyskakiwało mu z piersi i odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że przynajmniej może chodzić. Z ogłupienia poprzez śmiertelne chwilowe przerażenie jego samopoczucie widocznie się poprawiło, bo mimo bólu wyrzucił ramiona do góry i krzyknął ochryple. -JESTEM WŁADCĄ TEJ WYSPY! I zapewne, gdyby miał rozsądek, to ten dałby mu kopa w dupę i powiedział z ironią "JASNE, JESTEŚ PRZYGŁUPEM", ale jego myśli teraz były skierowane raczej w całkiem innym i dalekim ku własnej krytyce kierunku. Zaraz po otrzeźwieniu i wyrwaniu się z dziwnych myśli zaczął analizować swoją sytuację. Leżał na ziemi, bolał go kark/plecy/czy to ważne?, miał porwane ubranie i z połowicznie smutkiem i połowicznie niewyobrażalnym strachem dostrzegł, że narkotyki, które ze sobą miał jakby wyparowały, co wydawało mu się jeszcze bardziej niedorzeczne. Zaraz po tym, bo oczywiście ppiorytetem oprócz bólu były narkotyki, zauważył brak jakiegokolwiek z jego znajomych. Czy to April, czy to Jacksona, czy to Evelyn. Z bóle przewrócił się ciężko na bok, a potem na brzuch zagryzając zęby z bólu i tym samym odpoczął chwilę, a potem starał się, podpierając rękoma, chociaż uklęknąć. -HEJ, JAKBY CO... - monolog, który ułożył sobie w głowie został przerwany kolejną falą bólu - ja pier-do-lę - syknął i następnie kontynuował - ...jakby ktoś z was jeszcze żył, to miło byłoby, gdyby się odezwał! Wciąż starał się wstać, choć wątpił, aby był to najlepszy pomysł biorąc pod uwagę fakt, że właściwie nie wie, co mu jest. Póki co jednak, ja sobie ustalił - na klęczki, byle na klęczki. |
| | | Hugon Bernier
Wiek : 32 Zawód : Psychiatra Skąd : Francja Liczba postów : 26 Data dołączenia : 10/10/2013
Ekwipunek : czekoladowy batonik xxl, męski tshirt i potłuczone lusterko.
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Pią Paź 18, 2013 8:45 pm | |
| Hugo opadł ciężko na twardą ziemię, przyciągnął nogi do siebie i oplótł je ramionami. Spuścił głowę, chowając oczy za kaskadą włosów i począł bujać się z wolna. Wszystkie głosy dochodziły niego jakby z bardzo daleka. Przymknął powieki, zawisając między światami, w bezpiecznej przestrzeni, gdzie samoloty nigdy nie spadają. Ciężko powiedzieć dlaczego zemdlał. Czy to z powodu utraty krwi, niedotlenienia czy trawiącej go choroby, po prostu odchylił się do tyłu i zamiast wychynać z powrotem na przód, uderzył głową o ziemię i zemdlał.
Hugo nie bez trudu uniósł ciężkie powieki, by te po chwili gwałtownie opadły. Zaczerwienione, zmęczone oczy gdyby mogły, załkały by żałośnie, podrażnione przez słońce. Hugo stęknął, czując na spuchniętych wargach gorzki posmak. Poruszył się z trudem, obolały bardziej, niż kiedykolwiek. Z trudem uniósł głowę, gdy zza ledwie rozchylonych powiek, jego stalowy wzrok ugodził w wystającą kość. Zwymiotowałby, gdyby nie pewność, że udławi się wymiocinami. Umrę, pomyślał i nagle świadomość nieuniknionego zmiażdżyła jego barki. I choć sytuacja była doprawdy żałosna, nie ją miał na myśli. Operacja, na którą finalnie nie doleciał, nie miała prawa się udać. Niektóre rzeczy się po prostu nie zdarzają. Może to Bóg w swej konsekwencji zadecydował w końcu skończyć grę i roześmiać się. W ten czy inny sposób, Hugo nigdy nie miał znaleźć się na łóżku operacyjnym. I również teraz, bez względu na starania, nie miał w obowiązku przeżyć. Ta myśl uczyniła go lekkim. Podarowała siłę, by podnieść się z ziemi i rozejrzeć po wszystkich z odrobinę mniej chmurną miną. Jeszcze chwil tak złakniony życia, teraz beztrosko pogodził się z odgórnie spisanym. Nie było z czym dyskutować. Nie było też chęci i potrzeby. Bez słowa minął zebranych i krocząc równie nieporadnie i słabo co wcześniej, skierował się na wprost, czystym przypadkiem - na plażę.
zt |
| | | Ava Luhrmann
Wiek : tylko 23 lata Zawód : cyganeczka Skąd : Bundaberg/Sydney Liczba postów : 99 Data dołączenia : 28/09/2013
Ekwipunek : opakowanie chusteczek higienicznych, szczotka do włosów i plastry na odciski (wraz z wkładką żelową do butów), zegarek z dalmatyńczykami
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Pon Paź 21, 2013 3:52 pm | |
| Bum. I świat nagle zamilkł. Ból jeszcze raz wygiął wszystkie członki do jakiejś nienaturalnej pozycji, a później oczy przysłoniła czarna kurtyna (śmierć?). I była cisza. Pozostała cisza, w której dudniło serce, a chwilę później, do dudnienia dołączyły odgłosy nieokreślone, które nabierały z każdą sekundą na intensywności - później szepty, jak kruki, skupiły się w jedną gromadę i brzęczał w głowie przeraźliwie głośny krzyk, ostry, jak szpony czarnych ptaków rozdzierających resztki poczucia rzeczywistości i żerujących na gnijące resztki świadomości. Czuła jak pazury wbijają się w jej plecy. Zdawało się jej, że umysł uciekł od miejsca wypadku na całe dnie - przyśniły się jej całe lata, a każdego dnia krzyki i prześladujące paranoje, owijające się wokół niej ramionami zwłok. Przytomność odwiedziła nagle. Wstrząsnęła dreszczem i przyciągnęła boleśnie duszę do pokiereszowanego ciała, topiącego się gdzieś w ziarenkach piasku. Umysł musiał się skupić, aby zastanowienie się było możliwe i dopiero po minucie Ava przypomniała sobie, gdzie mogła się znajdować. Nie tak jak po tygodniach wyrwanych z pamięci łapami dwubiegunowości czy nałogu. Rozpoznawała przecież zapach palących się szczątek samolotu i strachu, które mieszały się w ciepłym powietrzu przyprawione nutką oceanicznej soli. Chyba nie była zdolna do żadnej ludzkiej emocji, kiedy otwierała oczy i mrugała, aby ziarenka obsypały się w rzęs. Ogarnęła ją wiedza o swojej sytuacji, gdy już sobie przypomniała, więc jedynym na co było ją stać był śmiech - gorzki, spowodowany bezsilnością i żartujący z losem, który jeszcze nie zabił, choć od kilku lat był proszony o śmierć. I zaśmiała się, choć ziemia tłumiła ten śmiech. Ale chichot zaraz przemienił się w jęk, bo impulsy zaczęły docierać do mózgu i znów odczuwała ból, kiedy starała się powtórzyć swoją anatomię. Zamrugała jeszcze raz, może kilka, ale nie poznała sylwetki tuż obok (Mathiasa). Kawałeczek dalej jakieś głosy, ale natłok tych bodźców powodował przytłoczenie - płuca jakby się kurczyły, a żebra obejmowały i je i serce, żeby potem miażdżyć w wybitnym akcie autodestrukcji. Dalej mrugała, starała się nie zastanawiać nad rzeczywistością, ale unieść się na łokciach i powstrzymać jęki i sapanie. Te wydobywały się z ust jakby samoistnie. To nie jej dźwięki i odgłosy, a śmiech bólu, który doskonale odnajdywał się i bawił w sytuacji tak tragicznej. I leżała, mając nadzieję, że kiedy zapomni o kontuzjach, te znikną. |
| | | Mathias le Brun
Wiek : 25 lat Zawód : student patologii sądowej || diler Liczba postów : 17 Data dołączenia : 16/10/2013
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Pon Paź 21, 2013 5:41 pm | |
| Tylekroć miał od czynienia z umier... umarłymi i pozbawionymi wszelkiej godności i prywatności nagimi ludźmi, których dane mu było operować/badać/oglądać. Widok niemniej nie najciekawszy, z początku na każde otwarte złamanie, któremu musiał się przygląda, dotyka, na widok skóry, którą kazano mu rozcina - czuł się, jakby za moment miał zwymiotować. Jednak z czasem i można powiedzie, że z dnia na dzień stało się tak, że uodpornił się na te wszelkiego rodzaju obrzydliwości, dlatego widok leżących obok ciał prawdopodobnych ofiar katastrofy niezupełnie nim ruszył. Co jednak jeśli trup się rusza? Póki co nie doznał podobnego szoku, ale zanim jednak to się stał, udało mu się z ciężkim i przeszywającym plecy bólem podnieść na kolana i dopatrzyć się na swoim ciele kolejnej nieciekawej niedoskonałości. Kiedy otarł z czoła potencjalny pot opuściwszy rękę dojrzał się na niej śladów krwi. Na moment szybko zabiło mu serce, a w głowie wytworzyło się tysiąc chorych domysłów oraz scenariuszy. Zdążył wyobrazi sobie posta leżącą tuż nad nim na drzewach z otwartą klatką piersiową i strumieniem wylewającą się zeń krew. Potencjalny człowiek zapewne wzdrygnąłby się na podobną myśl zrodzoną w głowie chorego człowieka, ale on w końcu doszedł do wniosku, że to tylko ON. A dokładniej to skroń, która krwawiła i jak sądził, należało prędko znaleźć jakąś apteczkę. Póki co zapewne znajdował się w drobnym szoku, zatem nie dotarła do niego powaga sytuacji. Pierwszym punktem na liście niesamowitych informacji na ten dzień to fakt, że przeżył katastrofę i póki co jest w stanie utrzyma się na... kolanach. Żadne pocieszenie. Drugim i niezbyt entuzjastycznym jest brak jakiejkolwiek twarzy, którą mógłby kojarzyć. Nie dostrzegał Avril i jej długich blond włosów, nie dostrzegał Evelyn, która zapewne do tej pory zdążyłaby już postawi go do pionu i zorganizować tratwę ratunkową, która byłaby w stanie dopłynąć do samej Europy. Brakowało także Evana, najodpowiedniejszego kandydata na męża jakiejkolwiek kobiety oraz Sebastiana - ponurego francuza o mimo wszystko zabawnym nastawieniu do życia. Trzeci punkt, oczywiście górujący w swej powadze nad innymi, to brak narkotyków. Ale podświadomość Mathiasa jeszcze nie dojrzała do tak poważnej sytuacji, zatem póki co ślepo okłamywała swojego właściciela. Dlatego póki co wszystko prezentowało się prawie idealnie, gdyby nie fakt, że właśnie w momencie rozglądania się za kimś, kogo chociaż kojarzyłby z samolotu, dostrzegł poruszającą się kobietę, która prezentowała się... ...według jego skromnej opinii studenta patologii... ...MARTWO. Powinien zmienić studia. Na początku śmiertelnie się przeraził, ale w końcu zrozumiał, że to jest kolejny ledwo żywy ocalały z katastrofy i, jakby w akcie obywatelskiej solidarności, postanowił coś zrobi z tym faktem i by może pomóc tej niewieście. -Przepraszam - odezwał się najpierw nieco nieśmiało, bo wciąż czuł się nieco nieswojo przyglądając się wciąż oddychającej kobiecie, która mimo wszystko była posiadaczką wbitego w bark bezkształtnego fragmentu metalu i wygiętej pod przerażająco nienaturalnym kątem nogi - Czy pani żyje? - odezwał się i nabrawszy nieco odwagi i męskości postanowił (wciąż na klęczkach i dalej z tym okropnym i męczącym go bólem pleców oraz głowy - proszę, przestańcie bolec) zbliżyć się nieco i wyciągnąć rękę ku ramieniu dziewczyny - Jeśli tak, to proszę teatralnie westchnąć.
[dobra, post pisałam bez "ć", więc proszę o wyrozumiałość ;_;] |
| | | Heather Berson
Wiek : 19 Zawód : Bezrobotna, hoho Skąd : Sydney, Australia Liczba postów : 14 Data dołączenia : 07/10/2013
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Wto Paź 22, 2013 5:33 pm | |
| Ciemność, wszędzie była ta pieprzona ciemność. Zaraz, czy Heather mogła to wiedzieć? Nie mogła, jednak fala bólu zalewająca jej prawą nogę, a następnie nieubłaganie pięła się w górę, skutecznie jej to uświadomiła. Otworzyła szeroko oczy i zobaczyła, coś… czego nigdy by się nie spodziewała. Leżała w jakiś krzakach. Przecież ostatni moment, który pamiętała, to lot samolotem i silne, a nawet bardzo silne turbulencje, a potem... Potem urwał jej się film i wylądowała w jakiś krzakach. Jakby nie patrzeć, ta impreza musiała być niezła. Szkoda tylko, że nie imprezowała. Leżąc w jakiś cholernych zaroślach otworzyła sobie ostatni dzień. Przecież czekał ją staż w Los Angeles. Leciała samolotem i tutaj następowała luka… tak duża jak Sydney aż do… tego miejsca. Gdziekolwiek ono by się nie znajdowało. Berson spróbowała się podnieść, jednak nic z tego. Poruszyła jednanie lekko ciałem. Ból był nie do wytrzymania, wszędzie miała gałęzie i poczuła na sobie coś lepkiego. Sięgnęła palcami do tyłu głowy i sprawdziła, co to. Na szczęście nie leżała w gównie, to była tylko jej krew. TYLKO. Zawsze mogła trafić gorzej, może leżakowała na jakimś trupi, a we włosach miała romantycznie wplecione gałązki. - Kurwa. - Wypowiedziała, jednak nie brzmiało to jak przekleństwo. Bardziej niejasny i chrapliwy dźwięk. Do wszystkich tych obrażeń doszła suchość w gardle. Cudownie. Umrę w jakiś pierzonych krzakach. Podsumowała w myślach i odpuściła głowę z bezsilności. Rozcięcia na ciele delikatnie piekły, jednak ból w nodze wydawał się być nie do wytrzymania. Starając się odwrócić od niego uwagę, wsłuchiwała się w swój płytki, ale nadal miarowy oddech. Wdech. Kurwa. Wydech. Umrę. Wdech. Co. Wydech. Stało się. Wdech. Z tym. Wydech. Pieprzonym. Wdech. Samolotem. Wydech. Nie mogłam. Wdech. Umrzeć. Wydech. Wcześniej. Wdech. Niż. Wydech. Dogorywać. Wdech. W krzakach. Nagle jej jakże poetyckie rozważania przerwał dźwięk. Właściwe ledwie słyszalny, ludzki głos. Heather nie była pewna, czy pochodził od mężczyzny, czy od kobiety, w jakim ta osoba mogła być w wieku, czy nastroju. Ucieszył ją to, że nie była sama w tej… podejrzanej okolicy. Chciała rzucić czyś do miejsca skąd podchodziły dźwięki. Szkopuł tkwił w tym, że nie miała czym. Wydała z siebie głośnie jękniecie, a raczej coś na kształt niezidentyfikowanego dźwięku. - Pomocy. - Zaskrzypiała, ale mówienie sprawiło jej trudność. - Ja żyję… - Dorzuciła i ponownie położyła głowę na podłożu. Chyba. I nie wiem jak długo.
|
| | | Ava Luhrmann
Wiek : tylko 23 lata Zawód : cyganeczka Skąd : Bundaberg/Sydney Liczba postów : 99 Data dołączenia : 28/09/2013
Ekwipunek : opakowanie chusteczek higienicznych, szczotka do włosów i plastry na odciski (wraz z wkładką żelową do butów), zegarek z dalmatyńczykami
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Wto Paź 22, 2013 8:15 pm | |
| Ava znów bujała się na paraboli świadomości. Oczy kłóciły się z myślami. Na zmianę zamykały się i otwierały. Chowały się pod powiekami chroniącymi przed niesmacznymi obrazami. Potem otwierały, aby chłonąć odbłyski światła odbijające się od tragizmu sytuacji - katastrofy. Nie miała pojęcia ile czasu minęło od wyciszenia się świata prawdziwego (ten wewnętrzny budził się dopiero zachęcany snem zewnętrznego). Jednak promień gorącej, śmiejącej się twarzy, odbił się od szkiełka kolorowego zegarka, który dane było jej znaleźć wcześniej. Nieświadomie owinęła wokół niego palce i jeszcze nie wypuściła. Nie każdy dźwięk potrafiła wyłapać i nie każdy zestaw kolorów rozpoznać. Życie jakby na nowo stało się zagadką i zmusiło do zastanowienia nad sensem przeżycia. A sensu brak. Zmusiła się do odzyskania kontaktu z rzeczywistością, bo rosła w niej chęć ucieczki jak najdalej od przekleństw (które dość groteskowo komponowały się z szumem morza) i napływały ze wszystkich stron świata, aby w głowie skupić się w jego, głośne zadziwienie. Ziarnka piasku nadal wbijały się w policzek. - Jeszcze nie wiem. - odparła cicho, głosem przyozdobionym chrypką zaspania, ale i czekającej na granicy podświadomości paniki, która tylko czaiła się, aby szponami atakować i rwać na szczątki. Udało się jej podnieść powieki i utrzymywać je w górze, aby jasne tęczówki mogły dokładnie przyjrzeć się sylwetce, z której ust wydobywały się słowa. Luhrmann przewróciła oczami, bardziej teatralnie niż mogłaby w tej sytuacji westchnąć. - Pierdolić to życie. - mruknęła. Twarz krzywiła się w grymasie wielkiego niezadowolenia, bo dziewczyna pamiętała już, że każdy najmniejszy ruch powodował większy ból. - Boisz się krwi? - zapytała, gdy już na nowo przywitała się z trzeźwością umysłu (względną). Delikatnym ruchem głowy wskazała na kawałek poszycia wystający z jej pleców. |
| | | Mistrz Gry just chillin' killin'
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 28/09/2013
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY Czw Paź 24, 2013 11:48 am | |
| Wszyscy pod drzewami, znajdujecie się teraz gdzieś w okolicach plaży (możecie wybrać miejsce swojego wiecznego spoczynku), Wasza sytuacja zdrowotna na razie się nie polepsza ani nie pogarsza, ale nie martwcie się, zaraz nad Waszymi głowami znajdą się helikoptery i służby ratownicze, prawda? Zamykam ten temat, możecie już pisać na PLAŻY I OKOLICACH (dowolny temat, dowolna konfiguracja osobowa), pamiętajcie tylko o swoich obrażeniach i o tym, że od katastrofy MINĘŁO TYLKO PÓŁTOREJ GODZINY. Dalej więc jest słonecznie, gorąco, duszno i dalej nie wiecie nic o swoim obecnym położeniu. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: DRZEWA PRZY PLAŻY | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |