Caine Mayhew
Wiek : 30 Zawód : pisarz Skąd : Wollongong, Australia Liczba postów : 8 Data dołączenia : 06/10/2013
| Temat: Caine Mayhew Wto Paź 15, 2013 9:28 pm | |
| Wszystko to, co działo się ostatnio w życiu Caine'a było tak niedorzeczne, tak bardzo nieprawdziwe, że ciężko było mu przyjąć wiadomość o zaproszeniu do Los Angeles. Napisanie książki to jedno, ale ekranizacja własnego życia? Na początku chciał odmówić, to było dla niego zbyt wiele. Jakże czułby się podczas castingów na głównego bohatera? Czy umiałby wskazać chłopaka, który jednocześnie tak bardzo by go przypominał i równocześnie byłby całkiem od niego różny? A jeżeli ktoś odnalazłby powiązanie? Zaczęłoby się zadawanie tych pytań, których dotąd omijał jak ognia. Sprawa była więc przesądzona, do czasu, gdy list od agenta odnalazła Evangelina. Mężczyzna nigdy wcześniej nie przypuszczał, iż czternastoletnia dziewczynka może być tak bardzo uparta i stanowcza w swoich przekonaniach. Dość długo się wykłócali o to, kto ma rację. I kiedy wszystkie argumenty Caine'a zniknęły, jak zwykle to Ev odniosła zwycięstwo. Szaleństwo było jedynym odpowiednim słowem na to, że chłopak tak łatwo jej uległ. Ona jednak wciąż trwała w przekonaniu, że tak naprawdę, w głębi serca, Cai właśnie tego pragnął. Bał się tylko sam przyznać do tego, że ma już dosyć samotności. Oczywiście, według niego była to nieprawda, więc tuż przed jego odlotem zdążyli odbyć ostatnią, poważną kłótnię. Jakby samo to rozstanie nie było już wystarczająco stresujące... Mężczyzna obiecał sobie, że gdy tylko doleci do L.A. od razu do niej zadzwoni i przeprosi. Nie mógłby znieść myśli, że dzieli ich tak duża różnica, nie tylko wyrażona w kilometrach, ale i w gniewie. W dodatku tak naprawdę się nie pożegnali. Oboje zgodnie uważali, że nie ma sensu używać słów, które nie miałyby przełożenia na przyszłość. Tak naprawdę nic nie było pewne, ani data jego powrotu ani to, czy któreś z nich gdzieś po drodze się nie zagubi, nie umrze, nie postanowi odejść z tego świata. Być może takie myślenie było zbędne, Caine jednak wykształcił w sobie gotowość na wszystko. Przecież z Layilą też się nie pożegnał, nie zdążył. Gdyby jednak on i Evangelina wymówiliby na głos pewne słowa, byłoby w tym coś zbyt ostatecznego. Napisałby tym samym "koniec" na ostatniej stronie swojej powieści, rozczarowując tym samym czytelnika, który tak dzielnie oczekiwał szczęśliwego zakończenia. Mężczyzna kilkakrotnie rozmyślał o tym na pokładzie samolotu, aż w końcu nakazał sobie przestać. Przecież to w żadnym stopniu nie było rozstanie. Po pewnym czasie udało mu się przysnąć. Być może sen o tym, że jest na pogrzebie Ev nie był zbyt dobry, ale jak się zapewne w przyszłości okaże, doda mu wiele siły w walce z samym sobą. Z tej piekielnej wizualizacji wyrwały go dość silne wstrząsy. No tak, pierwszy lot już musiał okazać się tym pechowym. Nie przesadzaj, pomyślał, biorąc kilka głębszych wdechów. To tylko zwykłe turbulencje, nie koniec świata, rozbrzmiewało w jego głowie przez kilka chwil, podczas gdy jego umysł wyszukiwał kolejne słowa pocieszenia. To minie. Samolot ma dobrego pilota a ty siedzisz na właściwym miejscu. Trafiłeś po prostu na powietrzny wir, zupełnie niegroźny.... Ponoć każde kłamstwo można sprzedać. Gdy jednak sytuacja na pokładzie zaczęła przypominać scenę z filmu grozy, Caine był pewny, że właśnie nadszedł jego koniec. Dość oszukiwania się, Baśniarzu. Nie dane było ci dobre, szczęśliwe zakończenie. |
|
Mistrz Gry just chillin' killin'
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 28/09/2013
| Temat: Re: Caine Mayhew Sro Paź 16, 2013 4:07 pm | |
| Caine, zupełnie niegroźny powietrzny wir okazał się bardzo groźną lotniczą katastrofą. Cóż, masz przynajmniej doskonały materiał na kolejną książkę. Te eksplozje, te wybuchy, te trupy, zaściełające podłogę wraku... Niezbyt przyjemny widok, ale powinieneś mieć wenę na długie miesiące. O ile oczywiście znajdziesz na Wyspie coś, co przypomina laptopa. Albo kartkę papieru. Tracisz przytomność od razu - spada na Ciebie półka z bagażami. Budzisz się W WODZIE, a właściwie na plaży. Półleżysz na jej brzegu, zalewa Cię słona woda i to właśnie dławienie wzywa Cię do świata żywych. Powoli się podnosisz - oprócz wielkiego siniaka z tyłu głowy, ogólnego potłuczenia ciała i licznych zadrapań na rękach nic Ci nie jest. Przynajmniej na razie. Wszystko to zawdzięczasz...trzem osobom, a właściwie zwłokom, na których leżysz, zalany ich krwią. Przeżyłeś więc czyimś kosztem, połamana kość piszczelowa jakiejś ładnej blondynki uwiera Cię w żebro, ale widocznie ciało zamortyzowało upadek. Widzisz w wodzie kilkoro ludzi, MOŻESZ im pomóc, MOŻESZ zacząć przeszukiwać walizki, NIE MOŻESZ na razie opuścić lokacji. Pamiętaj o swoich obrażeniach, które nie są silne, ale...to może się zmienić. |
|