KARTA POKŁADOWALot nr 815, Oceanic Airways, Sydney - Los AngelesDane pasażera: Imię i nazwisko: Barbara Felicity Raymond
Data i miejsce urodzenia: 06.06 / Newbridge; Irlandia
Miejsce zamieszkania: Sydney; Australia
Zawód: Logistyk / Właścicielka warsztatu samochodowego i stacji diagnostycznej
Kwestionariusz podróżny:
Klasa przelotu: Ekonomiczna
Miejsce przelotowe: (przydziela admin przy akceptowaniu karty)
Cel podróży: Inne - rozwód.
Podróżował/a z: Samotnie
Kwestionariusz osobowy:
Wygląd: Barbara jest młodą kobietą o dość ładnej urodzie. Nie uważa się za piękność, ale też nie twierdzi, że ma powody do narzekania. Jest średniego wzrostu i względnie normalnej postury. Nie jest chuda, nigdy nie była i był tylko jeden taki okres w jej życiu, kiedy bardzo przejmowała się swoim wyglądem i starała się co nieco zrzucić z wagi… Opamiętanie jednak przyszło szybko i na tym jednym razie się skończyło. Od tamtej pory jest pewna swojego ciała i nie raz zaskoczyła swojego narzeczonego robiąc sobie dni wolne od ubrań… Oczywiście w obrębie ich mieszkania.
Ma duże niebieskie oczy, które, w jej wypadku zdradzają wszystko. Można z nich wyczytać kiedy jest szczęśliwa i kiedy ma zły humor, kiedy coś się udało, a kiedy wszystkie jej pomysły spaliły na panewce. Ma także pełne, ładnie zarysowane usta, które często są rozciągnięte w uśmiechu. Nie maluje się dużo, nigdy nie miała na to ani ochoty, ani czasu. Wystarczał matujący krem, tusz do rzęs i pomadka ochronna. Uważa, że to dlatego nie ma problemów z cerą i jedyną drażniąca ją sprawą jest lekko „bulwiasty” nos przyozdobiony drobnymi piegami.
Ma falowane blond włosy sięgające ramion. Zazwyczaj nosi je związane w luźnego koka, albo kitkę, żeby nie przeszkadzały jej w pracy.
Pomimo tego, że jej zainteresowania niezmiennie krążą wokół mechaniki, to już dawno temu przestała być chłopczycą. Jej ulubionym ubraniem wciąż jest rozciągnięta koszulka z logiem Batmana i luźne dżinsy, ale lubi od czasu do czasu włożyć sukienkę i poczuć się bardziej kobieco. Robi to zdecydowanie częściej niż w przeszłości.
Charakter: Bobby od samego początku była bardzo śmiałą, odważną i ambitną osobą. Całe dzieciństwo spędziła na bieganiu po zielonych polach Irlandii razem z braćmi i chłopakami z sąsiedztwa, co sprawiło, że zupełnie nie obawiała się błota, stłuczonego kolana, albo zdartej skóry na łokciu. Kiedy zdarzał się jakiś upadek, po prostu podnosiła się, otrzepywała ubrania i bawiła się dalej. To wszystko zostało jej do dzisiaj. Nie zrażają jej porażki i niepowodzenia. Wręcz przeciwnie – mobilizują ją do dalszego działania. Momentami ambicja doprowadza ją do skrajności i potrzebuje, żeby ktoś dosadnie powiedział jej o tym, że przesadza. Nie lubi bezczynności i trwania w martwym punkcie tak samo jak nie cierpi samotności, co zresztą nie jest dziwne jeśli wziąć pod uwagę to, że ma czwórkę rodzeństwa. Rodzina jest dla niej największą wartością. Stawiała i wciąż stawia ją na pierwszym miejscu, co powoduje, że czasami zastanawia się czy dobrze zrobiła wyprowadzając się tak daleko od swojej Wielkiej Familii.
Jest wrażliwa i choć wydaje się być silna, twarda i wytrwała, ktoś kto ją zna, wie, że czasem czuje się strasznie mała i ma wrażenie jakby świat ją przytłaczał. Jest odrobinę pedantyczna i uparta. Ale przy tym wszystkim jest też urocza, bardzo towarzyska i przyjazna.
Biografia: Dorastanie w tak dużej rodzinie jak jej z pewnością nie było łatwe. Ale na pewno było ciekawe. Raymondowie byli rodziną wielopokoleniową, która ze starannością pielęgnowała różne tradycje. Począwszy od tych powszechnych, po bardzo dziwne i osobiste. Barbara Felicity Raymond od kiedy pojawiła się na świecie odrobinę je... naruszała.
W Wielkim Domu wychowywały się w pewnym momencie jednocześnie cztery pokolenia. Dziadek i babcia, ich pierworodny z żoną i piątką dzieci, drugi syn z żoną oraz ich syn ze swoją żoną i małą córeczką. Obecnie, kiedy większość wnucząt Głowy Domu jest dorosła – Wielki Dom stał się pusty. Ale ożywał kiedy tylko pojawiali się w nim wszyscy członkowie rodziny.
Bobby, tak właśnie przez całe życie była nazywana Barbara, była jedną ze wspomnianej wyżej, urzekającej piątki. Urodziła się jako druga w kolejności. Zaraz po swoim ulubionym bracie, chwilę przed tym drugim i dłuższą chwilę przed bliźniętami. I choć cała – niemal - familia miała artystyczne zapędy, Bobby od małego, pomimo pobieranych nauk z zakresu muzyki i sztuki, najbardziej lubiła spędzać czas w garażu. Potrafiła przesiadywać tam godzinami i przyglądać się temu jak dziadek majstruje przy silnikach. To równocześnie odbijało się na jej zachowaniu i obyciu. Trzeba przyznać otwarcie, że była małą „chłopczycą”. Najlepiej czuła się w poplamionych portkach, rozciągniętym podkoszulku i z rozwianym włosem. Nie dla niej były falbanki, pantofelki i błyszczące spineczki. Rodzice pojęli to bardzo szybko i prócz sporadycznych uroczystości nie zmuszali jej do tego, by nosiła znienawidzone przez siebie sukienki, które przeszkadzały jej, kiedy próbowała wspiąć się najwyższą gałąź drzewa.
W trakcie jej dzieciństwa nie działo się nic co mogłoby wpłynąć niekorzystnie na jej przyszłość. Posiadała swobodę bycia sobą i zajmowania się rzeczami, które lubiła, ale miała też jasno wyznaczone granice, których przekroczenie wiązało się z konsekwencjami.
Można by było uznać jej życie za poukładane i bardzo nudne, w rzeczywistości jednak gnało jak szalone i nie było tak do końca spokojne. Bobby miała swój okres buntu kiedy zarzuciła wszelkie starania o rozwijanie swoich zainteresowań, kiedy jedyną osobą, z którą się dogadywała był jej starszy brat. To on potrafił przemówić jej do rozsądku i z czasem pomógł jej zrozumieć, że świat nie kręci się dookoła czubka jej własnego nosa. I że powinna robić to co jej sprawia przyjemność bez oglądania się na innych. Zwłaszcza na koleżanki, które jej nie rozumiały i raz po raz krytykowały jej pasję.
Po tym jak przeszła okres dojrzewania i trochę się uspokoiła, bez większych ekscesów przeszła przez szkołę średnią i zdała do szkoły mechanicznej. Była jedyną dziewczyną w swojej grupie – co miało zarówno dobre jak i złe strony. Po raz kolejny musiała się zmagać z niedowierzaniem w jej umiejętności. Ale była jedna osoba, jeden chłopak, który był zawsze po jej stronie. Nietrudno się domyślić co zdarzyło się dalej: zakochali się, wyznali sobie bezgraniczną miłość, rozsądek dał się przytłumić i po przeszło dwóch miesiącach związku wzięli ślub. Zrobili to dla przekory i żeby udowodnić samym sobie prawdziwość tego uczucia. Przy czym zachowali swoje nazwiska, żeby podkreślić swoją indywidualność… i aby małżeństwo nie wyszło jeszcze na jaw przed ich rodzinami. To samo w sobie dowodziło jak bardzo byli infantylni i niedojrzali, ale wtedy nie zdawali sobie z tego sprawy. Pożycie małżeńskie zakończyli po miesiącu. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że w ferworze kłótni i awantur odłożyli rozwód na „kiedy indziej”. I właśnie to sprawiło, że Bobby zaczęła nowy rozdział w swoim życiu.
Po rozstaniu z „ukochanym” wysłała podanie na studia. W międzyczasie ukończyła szkołę mechaniczną i wkrótce po tym dostała informację, że dostała się na wybrany przez nią kierunek. Najbardziej zaskoczona była jej rodzina kiedy oznajmiła im, że wylatuje do Australii, na Uniwersytet w Sydney, żeby studiować logistykę. Wyjaśniła im, że tam ma najlepsze możliwości, że jest to jeden z najlepszych wydziałów na świecie i choć nie bardzo w to uwierzyli – puścili ją.
W Sydney ukończyła studia i przez chwilę pracowała w firmie logistycznej gdzie poznała Charlesa. Był starszy od niej o kilka lat i na początku nikt nie podejrzewał, że z tej znajomości powstanie coś więcej. Tym razem uczucie przyszło powoli i było dojrzalsze, a co ważniejsze – prawdziwe. Najpierw tylko się spotykali, później zamieszkali we wspólnym mieszkaniu, aż w końcu za zaoszczędzone pieniądze kupili nieduży domek i wynajęli hangar, w którym założyli warsztat samochodowy i stację diagnostyczną. Kiedy Bobby zdawało się, że złapała szczęście za ogon – Charles się oświadczył, a ona uświadomiła sobie, że wciąż jest mężatką…
Pod pretekstem odwiedzenia rodziny kupiła bilet na najbliższy lot do Irlandii. Wciąż nie wyznała narzeczonemu, ani swojej rodzinie, że formalnie jest mężatką. Najpierw miała polecieć do Los Angeles, a później przesiąść się do kolejnego samolotu i dotrzeć do swojej ojczyzny, żeby w końcu przyznać się do swojego Wielkiego Błędu...
Informacje zdrowotne: CZY ZGADZASZ SIĘ NA:
1. silne urazy [np. złamania, głębokie rany] Tak.
2. lekkie urazy [np. zwichnięcia, skręcenia] Tak.
3. otępienie jednego ze zmysłów Tak.
4. tymczasowa utrata jednego ze zmysłów Tak.
5. trwała utrata jednego ze zmysłów Tak.
6. utrata jakiejś części ciała Tak.
7. wpływ na psychikę (np. amnezje, omamy) Tak.
8. choroby [różnego typu] Tak.
Dodatkowe informacje: Jest pracoholiczką. Nienawidzi bezczynności i trwania w martwym punkcie. Wszelki stres przekuwa w pracę. Równie często siada za kółko i jeździ po mieście, żeby zredukować napięcie. * Jest uczulona na orzechy, dostaje po ich zjedzeniu paskudnej, swędzącej wysypki. * Choruje na niedociśnienie tętnicze * Nie ma, jak większość kobiet, problemu z robactwem. Oczywiście go nie lubi, ale nie ma oporów przed tym, żeby samej się z nim uporać. * Całe jej ciało usiane jest drobnymi bliznami, którye są pamiątkami z dzieciństwa. Wchodzenie na drzewa i wdrapywanie się na skały nie były jej jedynymi wybrykami. Największą bliznę ma pod lewą piersią, jest to pozostałość po upadku z dachu szkoły podstawowej. * Jej jedynym lękiem, którego wciąż nie może przezwyciężyć jest strach przed wodą. Wodą w formie otwartej przestrzeni: rzeki, jeziora, morza, oceanu... * Jej nocne spacery po mieście są już normalnością. Kiedy nie może zasnąć, po prostu się ubiera i wychodzi. * Ma psa, kundelka, którego przygarnęła jeszcze kiedy studiowała. * Lubi gotować, ale tylko wtedy kiedy ma na to ochotę. * Z dzieciństwa została jej jeszcze fascynacja komiksowymi superbohaterami. Zwłaszcza upodobała sobie Batmana. Jej ulubiona koszulka jest z jego logiem... *
Zapach deszczu, bzu, świeżej pościeli i ulubionych perfum.